Tak naprawdę to nie jest kaloryfer z naszej szkoły. |
Dawno, dawno temu (przed wakacjami), na długiej przerwie w szkole, siedzieli sobie uczniowie... Niektóre dzieci biegały i krzyczały, jak to zwykle w szkołach. Nauczyciele stali przy oknie i pilnowali pożądku. Niestety nie spodziewali się ataku z tyłu...
- Aaaaaaa!!!- krzyknęły w panice dzieci.
Ssssyk.... odpowiedział kaloryfer. Z rury tryskała ciepła woda. Na podłodze zaczęły powstawać kałuże...Śmierdzące kałuże. Niektórzy zaczęli się śmiać i robić zdjęcia (chociaż w szkole robić tego nie wolno), inni piszczeć i uciekać. A osoby z pod okna ociekać wodą, próbując powstrzymać napastnika, ale przeciwnik był zbyt silny. W końcu w blasku chwały przyszedł... ten, co naprawia różne rzeczy. I pokonał go oblany wodą i potem. Niestety kaloryfer był sprytny. Zostawił po sobie ślady w najbliższej klasie. Czy dzieci podjęły się wyzwania nauki w skażonym pomieszczeniu? Czy nauczyciele wymierzyli sprawiedliwość co do kaloryfera? Chyba tak... Bo stoi on w koncie, jak stał zawsze.
Historia oparta na prawdziwych faktach. Strzeżcie się kaloryferów!
Pamiętam...
OdpowiedzUsuńHahahahaha :D /Jula
OdpowiedzUsuńFajna historia, ale jak to ja, już naprawdę MUSZĘ się uczepić... ORTOGRAFIA!!!:D
OdpowiedzUsuń