.navbar { display:none; }

czwartek, 10 kwietnia 2014

Te stare, dobre czasy!

Witam, cześć i czołem!

Ale się porobiło! Czas tak szybko ucieka, czuję się jakby ten tydzień trwał dwa dni. Taka bieganina, ani się człowiek obejrzy, a już noc i trzeba iść spać. Trochę Was zaniedbałam, ale no co zrobić! To praca z biologii, to z matmy, to kółka, nie kółka, ledwo wyrabiam się z graniem na flecie poprzecznym. No może troszkę przesadzam, ale komputer nie zawsze jest dostępny. Dlatego jak tylko będę miała czas nadrobię swoje internetowe zaległości, wybaczcie. 
Z pomocą na pomysł posta przyszła mi, przez Was znana i lubiana, Ola z Nasziherbatkiświat. Dzięki, dzięki, dzięęęki! Nominowała mnie do wymyślonej przez siebie zabawy^^ Jak można domyślić się z tytułu posta mam opisać w jakiś sposób swoje dzieciństwo czy to wstawiając zdjęcie, czy po prostu pisząc o nim - do wyboru do koloru. A potem nominować trzy kolejne blogi.  No to do dzieła!


Za dużo nie pamiętam z czasów gdy miałam trzy lata. Mam migawki z przedszkola, jedne ostre inne mniej. Byłam dzieckiem raczej cichym. Na pewno nie skakałam po stołach i nie biłam każdego kto chciał mi podskoczyć. Nie lubiłam przedszkolnych obiadów, a kolega z którym takowe jadłam nie cierpiał masła. Zawsze jak któreś z dzieci chciało skończyć jeść, gapiło się wielkimi, smutnymi oczami na panią, by ta domyśliła się o co chodzi. Czasem nie rozumiem tego dziecięcego toku myślenia... Przypominam też sobie niezwykle wyraźnie, że panicznie bałam się zamkowych "mostów zwodzonych" na placach zabaw. O i lubiłam czytać ^^ Byłam taką małą mądralińską co czytała rówieśnikom w przedszkolu. Pewnie to moje czytanie przypominało zawodzenie, ale co zrobić? 
Przeżyłam traumę życiową gdy w pierwszej klasie pani kazała mi usiąść z kolegą, który bez przerwy żuł reklamówki i dłubał sobie w nosie, ekhm... Co prawda nadal chodzę z nim do klasy, ale jego nawyki żywieniowe się poprawiły. 
I pamiętajcie - nigdy nie obcinajcie sobie paznokci nożyczkami w nocy, gdy wszyscy śpią i nie palą się w domu żadne światła... 
W drugiej klasie miałam manię na punkcie czytania komiksów w bibliotece. Wraz z przyjaciółką, wprowadziłam modę na czytanie na dywanie. Jako jedyne nie używałyśmy krzeseł. 
A dziecięce zabawy z moją siostrą... To był taki magiczny świat. Tego się nie zapomina. pamiętam, że umiałam tak się wczuć, że zapominałam, że jestem w swoim pokoju - byłam na zamku, w ogrodzie, w lesie w zależności od okoliczności. 
No i zawsze miałam i mam impuls do podnoszenia ręki na lekcji. Czy wiedziałam, czy nie, nieważne! Zgłosić się musiałam!

Nie chcę Was dręczyć anegdotkami z dzieciństwa. Dzieci są lekko dziwne i życie każdego z nich jest ciekawe i bajkowe. Bo potrafią się bawić! 
Co prawda nadal przeżywam dzieciństwo, ale kiedyś... kiedyś było inaczej, bardziej kolorowo i prosto. Lubie ją, nie lubię jej , co się będę bawić w podchody? Ten był niemiły to mu język pokażę, rozumiecie? Ach, czasem za tym tęsknię! Zwłaszcza gdy przeżywam katusze na języku angielskim... 

Naprawdę miło mi się pisało posta! Teraz powinnam kogoś nominować, a tym ktosiami są (chwila napięcia):

Bon Von Turka z terra-feliks.blogspot.com
Alokin  z wblaskuwolnosci.blogspot.com
Bukowinę z sztukiibanialuki.bloog.pl 
Najchętniej nominowałabym jeszcze Olę i Polę, ale nominacje obydwie rozpisały ^^

Pozdrawiam, pozdrawiam, pozdrawiaaaaam Was ^^

11 komentarzy:

  1. Dzięki za rozpisanie tej nominacji! :D
    Bałaś się "mostwów" na placach zabaw? Ja zawsze jak tylko na plac przyszła pierwsze co robiłam to leciałam właśnie do takowego "mostu", huśtałam się, skakałam po nim i nie wiadomo co jeszcze!
    Ale jak to żuł reklamówki? Brał reklamówkę, wkładał do ust i ją... żuł? Tak po prostu? Też nie chciałabym z takim gościem siedzieć... Dobrze, że "wynormalniał".
    Apropos podnoszenia ja do tej pory zgłaszam się dość rzadko, mimo tego, że coś wiem. W młodszych klasach bardzo chętnie to robiłam, ale chyba w trzeciej klasie zgłosiłam pani błąd na tablicy. Okazało się, że jednak wszystko było dobrze, a mi dostało się od pani, że nie słucham na lekcji.
    Większość dzieci ma coś takiego, że strasznie lubi bawić się w "detektywów". Nie powiedzą wszystkiego prosto, tylko muszą do tego po kolei dojść.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, wiedziałąm, że mnie nominujesz! Ostatnio czytam ludziom w myślach ;) Co najgorsze, oni mi też, ale na własna odpowiedzialność.
    Niee, moje dzieciństwo to nie za piękna bajka... Ale coś o nim napiszę...
    Spoko, siedziało się w łąwce z gorszymi ludźmi, niż ten od żucia reklamówki... Jeden mój ławkowicz mial uczulenie na mleko, i takie czerwone plamy na twarzy, plus jedno oko przymknięte, a drugie otwarte. Uch. Uraz do końca życia.

    OdpowiedzUsuń
  3. No i co? Poradziłaś sobie świetnie z nominacją! Nieźle się uśmiałam, uwielbiam Twój styl pisania i wściekam się, kiedy wątpisz w swoje umiejętności.
    Na początku odpiszę na Twój (notabene bardzo sympatyczny!) komentarz na moim blogu. Też nie spieszę się do dojrzałości aż tak, wiem, że dzieciństwo jeszcze trwa, ale używając tego słowa miałam na myśli raczej najmłodsze lata. Bycie małym dzieckiem miało swoje wady, ale też niezliczone zalety, czyż nie? Ktoś mądry powiedział, że powinno w nas zawsze zostać trochę dziecka- powinniśmy zachwycać się światem cały czas tak jak dzieci, marzyć, śnić, śmiać się, odkrywać, fantazjować... Dlaczego mamy szybko dorastać i zamieniać się w ponurych "dorosłych"? Dlaczego tyle jest niby "dojrzałych", poważnych ludzi, którzy patrzą na dzieciaki z pobłażaniem i brakiem sympatii, mówiąc tylko, z przeciągłym westchnięciem: "Ach, kiedy ty dorośniesz..."???
    No dobra, ale koniec filozoficznych myśli. Muszę napisać coś o Twojej notce (tak w ogóle, to koniecznie pisz częściej, bo bez Ciebie w blogosferze jakoś tak nudniej i smutniej...).
    Też bałam się mostów, a już najbardziej to wysokich drabinek. Też czytałam dzieciom w przedszkolu, miałam też małych "strażników" wokoło, którzy czujnym okiem rozglądali się, czy aby nikt nie gada, a jeśli gadał, to nie oglądał obrazków (cóż za okrutna, niecna kara!).
    Czytać na dywanie jest w istocie przyjemnie, czyż nie?;)
    Współczuję siedzenia z kolegą mającym dziwne upodobania smakowe... Żucie reklamówek?! Fuu... A co potem robił z tymi obślinionymi reklamówkami???
    Dzięki za chęć nominacji. To miłe:)
    Pozdrawiam ciepło!
    Pola

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurde, opowieść z mojego dzieciństwa to będą jakieś wspomnienia wariata....Ale dzięki za nominację, bardzo chętnie się rozpiszę :)
    Ty jak zwykle sypiesz niesamowitymi anegdotkami :D te siedzenie w ławce to był koszmar! Raz siedziałam z choinką. raz z kolegą którego wtedy uważałam za idiotę, a teraz jeżdżę z nim pociągiem i dobrze się dogadujemy ;D Ta przewrotność ludzkiego żywota... Może gościa od reklamówki tez kiedyś polubisz, albo pójdziesz z nim na studia i będziecie najlepszymi kumplami? Wtedy jego mania jedzenia gumy byłaby przydatna, duża oszczędność!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wzmianka o obcinaniu paznokci zabrzmiała groźnie, oj... Mrok.
    Ej, świetny post i Twój genialny styl pisania - miodzio.
    Yay! :D
    Pozdrawia Cię
    Bukwa
    jak zwykle w komentarzu tak krótkim, że krócej się nie da

    OdpowiedzUsuń
  6. Współczuje dzielenia ławki z taką dziwną osobą! Bardzo dziękuje za nominację :) Za nim zacznę pisać o swoim dziwnym dzieciństwie, muszę jeszcze posprzątać pokój :/ Ale przynajmniej pójdzie mi to szybciej niż zwykle, bo mam motywację - notkę do napisania =D
    Serdecznie pozdrawiam i dziękuje raz jeszcze:
    Alokin <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach, i a propos nominacji: zostałaś nominowana do Liebster Blog Award! ^^
    B.

    OdpowiedzUsuń
  8. a ja zawsze uwielbiałam te mosty na placach zabaw. Zawsze przechodziłam w jednej strony na drugą. Ogólnie mówiąc to mi sie bardzo podobały.
    Współczuje ,że musiałam siedzieć z tym dziwnym kolegą, który żuł reklamówki. Ja miałam w przedszkolu takiego, który się trochę ohydnie zachowywał. Na przykład dłubał w nosie, a później te zarazki przyklejał komuś na ubranie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawsze lubię czytać o czyimś dzieciństwie i nie miałabym nic przeciwko twoim anegdotkom z dzieciństwa :) Ja sama z czasów przedszkola pamiętam na pewno mniej od ciebie. No cóż moja skleroza ;) Serio siedziałaś koło takiego co żuł reklamówki? - no cóż współczuję.
    Pamiętam tylko, że sama wszystkim tez wszystko czytałam, a pani w przedszkolu kazała mi uczyć starszaków.
    Jeszcze raz mego interesujący post, bardzo mi się podoba jak i twój blog :)

    http://maaaalinowy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj tam, ja też dopiero w tym roku wyszłam z gimbazy :) I dużo mi się w mózgu nie zmieniło od tego czasu. A jeżeli czytając twoje komentarze się uśmiecham, to tylko z radości że chciało ci się przeczytać mój wiersz i nawet odnieść się do jego treści. Nie uwierzysz, jak to cieszy :)
    Ogólnie chodziło mi o przedstawienie człowieka który chce umrzeć. Bo takiej postawy wobec śmierci nie było w żadnym utworze który przerabiałam w owej rozprawce. Ludzie w dawnych wiekach mieli niesamowitą wolę życia- może przez wiarę, może przez wszechobecność śmierci? Nie wiem. W każdym razie ten człowiek chce umrzeć. Już nawet prawie mu się udało- tak, zgadła :)- pukał do tych bram, ale Bóg nie chciał mu pozwolić na tak szybkie rozstanie się z ziemią. Wiesz, ze Kościół nie uznaje samobójstwa. dlatego jest o tym ,,śmiałym pukaniu". Człowiek jest na razie posłuszny Bogu, ogranicza się do proszenia go o zmiłowanie (czyli o śmierć). Podaje argumenty dlaczego chce umrzeć: miał idee, ale przez męczącą codzienność je stracił. Chciał zrobić coś wielkiego, coś dobrego, ale nie miał takiej szansy. Świat go wyśmiał: ,,ten co sprzedał się", takie ma świat o nim zdanie (właściwie jak o każdym). Więc człowiek stara się wręcz podlizać Bogu ,,i imię Twoje w krąg rozgłaszam" żeby ten spełnił jego marzenia o śmierci. Jednak nic to nie daje i w ostatnich strofach zaczyna się buntować, zarzuca Bogu samolubność, a na koniec postanawia sam zadecydować o własnym losie, bez oglądania się na Boga. Tzn. zabić się naprawdę.
    Ogólnie chciałam przedstawić problem samobójstwa z trochę innej perspektywy: najczęściej opisuje się przy tym temacie strach głównego bohatera, jego rozmyślania o bliskich i ich płaczu, a nikt nie zajmie się wierzącymi którzy chcą umrzeć. Tymczasem oni mają jeszcze większe trudności z taką decyzją, ponieważ mocno trzyma ich przywiązanie do Boga, chęć trwania z Nim w niebie i świadomość kary za odebranie sobie życia.
    Wiesz, naprawdę fascynuje mnie ten temat. Temat samobójstwa, a także spojrzenia na świat osoby naprawdę wierzącej i traktującej Boga jako namacalną osobę obecną w ich życiu.

    Może dobrze, że jako twierdzisz,, nie znasz się na wierszach". Bo wtedy dostrzegłabyś błędy mojej pisaniny i już wcale by Ci się nie podobała :) Mnie wciąż męczy przeczucie że to nie jest najdoskonalsze, że muszę napisać coś lepszego, muszę osiągnąć kolejny szczyt.

    OdpowiedzUsuń
  11. Stasiu!
    Ponieważ Twój komentarz pod moim opowiadaniem był absolutnie cudowny, boski i wspaniały (serio, to był jeden z lepszych prezentów na Wielkanoc, jaki dostałam!), odpisuję Ci tu i teraz, na Twoim blogu, abyś szybciej przeczytała:D
    Bardzo się cieszę, że moje opowiadanko Ci się podobało;) Syrena utopiła tego mężczyznę, bo... Cóż, syreny żyją wiecznie, nie rozumieją życia ludzi, dla nich człowiek to... Nikt, zwyjły przedmiot. Poza tym, to może też być metafora do normalnego życia, ale nie chcę Ci pisać jaka, bo chciałabym, aby każdy interpretował opowiadanie na swój sposób:D
    Nie chciałam pisać o syrenkach typu "H2O wystarczy kropla" czy Mała Syrenka. Bardziej zainspirowały mnie, jak sama napisałaś, syreny z mitologii.
    Moim zdaniem nie piszę lepiej od Ciebie, ale może już zamilknę, bo zaraz rozpocznie się kłótnia typu: "Nieprawda!!! Ja piszę gorzej!!! Aaaaa!!!":D Nie no, żart. A tak serio, wydaje mi się, że Ty masz większy talent do opowiadań zabawnych, obyczajowych, ironicznych, z przymrużeniem oka. Ciężko porównywać Twoją Truposzkę do moich syren (i ta i te mroczne, ale Twoja bohaterka... No, nie topi mężczyzn. CHYBA.)
    Nie wiem, czy będzie dalszy ciąg. To miało być raczej pojedyncze opowiadanie. Ale jeśli coś jeszcze napiszę, to jasne, że wstawię:)
    Dzięki jeszcze raz za miłe słowa,to naprawdę wiele dla mnie znaczy:D No i... Hmm... Mokrego dyngusa!
    Pozdrawiam!
    Pola

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli już przeczytałeś posta to migiem go skomentuj!
A jeśli już to zrobiłeś to z góry dziękuję! :)
Nie mam nic przeciwko spamom. Tylko muszą być to porządne spamiki, to jest komentarz plus reklama bloga.
Pozdrawiam Sia Siaa :-)