Oglądaliście shreka, co nie? I tam był taki ciastek. Więc ulepiłam ciastka i po dłuższym namyśle stwierdziłam, że musi mieć żonę. No bo... smutno mu będzie samemu. Wcale nie chodziło mi o to żeby zrobić kolczyki i muszą być dwa, nieee...
A tu Elmo. Drugi - że tak powiem - w moim życiu. Dla koleżanki ;)
Czy u Was też jest już śnieg? U mnie w końcu widać, że jest zima. Mimo 13 lat powitałam biały puszek radosnym podskokiem i pośpiesznie wykonanym wieczornym zdjęciem. Chyba śnieg nigdy mi się nie znudzi. Jest bardzo uspokajający, zwłaszcza jak patrzę na latarnię święcącą przed blokiem ;) Dobrze że się powstrzymałam, by nie wybiec w pidżamie na dwór krzycząc "juuuuhuuu!" Nie opłacało by się pochwili jechać do psychiatry. Wam też życzę tego białego, mokrego i zimnego gościa. Ulepcie bałwanki, tylko może nie w pidżamach (dlaczego nie pisze się "pirzamach"?) ^^
Wiecie jak to jest ćwiczyć na instrumencie, co nie? Czasem tak człowiekowi się nie chce... Wtedy wydaje mi się, że flet to mój wróg numer jeden. Szczerzy się do mnie i śmieje się mi prosto w twarz. "O nie, nie nie" myślę sobie i padam na zielona kanapę, próbując nie myśleć o tej srebrnej pałce. A ten się na mnie ciągle gapi i gapi. Tak kiedyś ćwiczyłam. Rozgrywałam z fletem wzrokowe potyczki, bo taaaak mi się nie chciało grać... Teraz to co innego (znaczy zazwyczaj). Wyobraźcie sobie, że w pewnym tygodniu grałam ponad godzinę dziennie codziennie. Męczyłam "Wesołego Wieśniaka", aż rodzinka zaczęła go sobie nucić, w końcu przyszedł czas na wywiadówkę z fletu poprzecznego. Jeśli jest coś gorszego to powiedzcie. Po co tata ma uczestniczyć w mojej lekcji instrumentu? No po co? Ręce mi się trzęsą jak galareta, patrzę przerażona to na rodzica to na panią i myślę "za jakie grzechy?". Iza (flecistka) jak jej tata szedł na wywiadówkę, krzyknęła "Oj, umrze tata w męczarniach". Mój tata wedle moich obliczeń też miał się zamęczyć słysząc jak gram. A tu proszę! Pani powiedziała "O! Stasia ćwiczyłaś. Pewnie dlatego, że tata przyszedł. Naprawdę bardzo ładnie zagrałaś". To był chyba druga pochwała jaką od pani usłyszałam w całym swym życiu. Byłam pewna, że powiedziała tak tylko dlatego, że tata był. Bo w końcu nie wpisała mi piątki... Ech! Wcześniejsze pochwały bez obecności brzmiały "No, ładnie", albo "w porządku".Czasem nie warto wierzyć nauczycielom. Zwłaszcza jak się do Ciebie serdecznie uśmiechają. Bo coś się kryje za tymi ich uśmiechami - ja Wam mówię!
Pozdrawiam serdecznie: Stasia