.navbar { display:none; }

wtorek, 27 maja 2014

Szybko, szybko...

Taki post na szybko :)

Za trzy godziny będę stać przed szkołą, dzierżąc w dłoni uchwyt sfatygowanej walizki w groszki. Kiedy koło krawężnika zaparkuje autokar, kilkadziesiąt uczniaków rzuci się na niego, szukając "najlepszych" miejsc (w moim tłumaczeniu: tych na końcu!). Miejmy nadzieję, że kierowca nie uśnie i nie wpadniemy na drzewo.
A propos spania... Miałam ostatnio dziwaczny sen. Co prawda nie do końca go pamiętam, ale co udało mi się zatrzymać, zapisać i zakodować w mózgu, przelewam na posta. Wydaje mi się, że mój mózg pozlepiał różne rzeczy, które czytałam na pewnym blogu i o których sama musiałam trochę myśleć. Może domyślicie się, jaki był to blog i kogo ^^
Pamiętam jedynie od tego momentu:

Siedzieliśmy w naszym mieszkaniu. Po bloku włóczyli się bardzo nieprzyjemni ludzie, coś w rodzaju policji, urzędników, tyle że prawdopodobnie pochodzenia rosyjskiego. Baliśmy się. Wyłapywali Żydów i... chyba zamykali ich gdzieś... Kto tam ich wie, nie zostaliśmy poinformowani. Nie dość że wyłapywali Bogu winnych ludzi, to zbierali z każdego mieszkania pożyteczne rzeczy, na wojnę? Kto ich tam wie, nie zostaliśmy poinformowani. 
Postanowiliśmy uratować małe żydowskie dzieci (ta szlachetność! :D), by nie dorwali ich podstępni Rosjanie. Wspięłam się na wyższe piętro, zabrałam dzieci i wprowadziłam do naszego mieszkania, trzeba było je ukryć. Niestety nie przewidziałam jednego - właśnie w tym momencie urzędnicy poszli sprawdzać nas i nasze mieszkanie. No tak, geniusz ja. Niechcący wpędziłam te dzieci w pułapkę! Spanikowana wepchnęłam je do toalety. Właśnie drzwi do naszego domu otwierała... wredna, czarownico podobna baba! Przepraszam za ostre wyrażenie, ale budziła w nas wstręt, niepokój i... wstręt i niepokój. Była taka ogromna, gruba, miała siwe włosy i ostre pazurska. Do tego lodowate oczyska, słowem, była przerażająca. 
Paaaaniiiikaaa, przecież mamy w toalecie niepożądanych przez nich ludzi. Aaaaa!!! No, trzeba było jakoś ich uchronić, tylko jak? Gdy tylko wredny babsztyl wszedł, zasłoniłam dyskretnie drzwi własnym ciałem. Urzędniczka węszyła w moim pokoju, w salonie, kuchni. Kiedy chciała wejść do toalety, zaczęliśmy ją zachęcać "proszę, proszę", "ale tam i tak nic nie ma...", tak, że tylko uchyliła szparę od drzwi, a że było ciemno nie zobaczyła nikogo podejrzanego. To była taka taktyka.Uff... W końcu wyniuchała dezodorant (nie wnikam po co jej na wojnę dezodorant) i inne "pożyteczne" rzeczy, zabrała je i wyszła, dodam iż z uśmiechem na twarzy. Polubiła nas - gorzej być nie może, ale uratowaliśmy dzieci! Taaaak!
No i wtedy się obudziłam! :D 

A oto moja lekcyjna "twórczość" :D


A taka sobie ponurzasta postać. Wokół głowy jej prototypów.

Na pierwszej stronie zeszytu z biologii... xD

Ogromna głowa połykająca lód. Pewnie miałam ochotę na ten zimny przysmak - jak zawsze zresztą.
Rysowane na zeszycie z kształcenia (słuchu) . Tam to prawie każda strona jej zarysunkowana. 


Na zeszycie  z chemii albo fizyki. Po prawej Madzia, która siedzi przede mną,
po lewej Anita, która siedzi w pierwszej ławce. A na górze zegar, krzywy i zdeformowany,
ale zegar :)


Na pierwszej stronie zeszytu z biologii, w lodówce zmodyfikowane jedzenie,
dzisiaj w sklepach trudno o inne :D


No to co? Do zobaczenia i trzymajcie kciuki - nie chcę wpaść w drzewo! 

wtorek, 20 maja 2014

Uśmiech proszę!

Jestem, już jestem ^^

Pisząc pierwsze słowa jeszcze nie wiem o czym będzie post, ale wierzę, że za chwilę się dowiem, czekam na jak to się mówi - natchnienie! 
To zdanie pisałam kilka dni temu, natchnienie przyszło, chciałam opisać jak  smutne są ostatnio dni takie szare, ponure i mokre. Chciałam trochę ponarzekać na barok, choć prawdę mówiąc ciekawa ta epoka, chciałam poskarżyć się na wizję śmierci, która mi na polskim nieustannie towarzyszy, na Andrzeja Morsztyna i jego sonet "Do trupa", ale następnego dnia wyjrzało słoneczko!  "Nie wytrzymam" powiedziała pogoda drapiąc się z namysłem po brodzie "jedyne wyjście to ustąpić inaczej będę musiała zmienić adres tyle tych zażaleń w mojej skrzynce!".
Niestety wraz ze słońcem przyszedł egzamin z fletu poprzecznego, konkurs o zdrowiu, sprawdzian z biologi... Brr... Mogło być gorzej, ale ja już chcę wakacje!

A teraz maleńki apel - uśmiechajcie się drodzy czytelnicy, uśmiechajcie się kiedy jesteście smutni, szczęśliwi, znudzeni, zrozpaczeni - zawsze, zawsze, zawsze, bo to podobno poprawia nam samym humor. Tak jakbyśmy wmawiali sobie, że jesteśmy w dobrym humorze aż w końcu w jakiś pokrętny i zawiły sposób jesteśmy! Śmiejmy się i tańczmy jak w tych baśniach, a będzie nam wesoło.
"Halo, halo ziemia, odbiór" tak wiem, tak się nie da, pewnie niektórzy z Was patrzą teraz krzywo w ekran, ale... no, dlaczego by tak miało nie być? Dlaczego nie moglibyśmy tańczyć i śpiewać? "Zaraz Ci powiemy - praca, odpowiedzialność, szkoła!"... Oj tam, oj tam przymknijmy na to oko... "jak przymkniemy będzie bezrobocie, zapanuje chaos!", i marzenia prysły jak bańka mydlana! :C

Źródło

Czytałam ostatnio trochę baśni (w nawiązaniu do tańczmy i śpiewajmy) i zauważyłam, że tam jest milion królewiczów i księżniczek, dlaczego? To ile tam jest obywateli? Tam panuje bezprawie i chaos!
Zauważyłam również, że ci "dobrzy" bohaterowie nie zawsze są dobrzy! Jeden bohater zabił swoją złą matkę - powiedział, jej że zaraz przyjdą ją zabić, więc się powiesiła - by jego przyjaciel miał gdzie mieszkać a mianowicie w zamku złej matki. To POTWORNE!
Do tego jest tam mnóstwo podstępnych "dobrych" zwierzątek, które pomagając swym druhom niszcząc życie innym, to też nie jest fair!
W innej baśni szczęśliwym zakończeniem było zamarznięcie na kość złej przyrodniej siostry głównej bohaterki i macochy - co to za świat, ten bajkowy, uroczy świat? Czego my nie wiemy o Czerwonym Kapturku, Śnieżce, Śpiącej Królewnie, Roszpunce? Może mają jakąś mroczną przeszłość? Może Czerwony Kapturek to światowej sławy przestępca, który zdradził swego pomocnika - niejakiego Wilka. Czerwony Kapturek chciał wyciągnąć siłą od swojej babci testament, ta się nie zgodziła więc wilk ją zjadł z nerwów, i przy okazji Czerwonego Kapturka (niechcący), ale znalazł ich myśli uratował "niewinną" dziewczynkę i jej babcię, a Czerwony kapturek wymyślił bajeczkę, że ją Wilk zaatakował, a ona go nie zna. Więc jego wsadzili za kraty, a Czerwony kapturek okrada babcię!
Hm? a może baśnie oparte są na faktach???


Nie będzie mnie ponad tydzień gdyż jadę na wycieczkę nad morze - Trzymajcie się więc :)


sobota, 10 maja 2014

"Co sądzisz o zjadaniu psów?"

Błagam pomóżcie! On się na mnie gapi! Wlepia te swoje błyszczące różowe oczyska w mój nos i nie ma zamiaru zaprzestać. Ale jutro będzie po nim... Tylko, że ja mam ochotę skończyć z nim dziś, choćby natychmiast! Te dwie warstwy biszkoptu, kremu truskawkowego, galaretki i truskawek... A wystarczy tylko otworzyć lodówkę i cichcem wydobyć nóż z szufladki, ale nie! Dam radę! Nie poddam się, nie dam mu tej satysfakcji, wzmocnię swa silną wolę :)
Z braku weny wybawiła mnie Ola ^^ Dziękuję, dziękuje, dziękuję! Jest jak dobry duszek zawsze jak nie mam o czym pisać wspomaga mnie jakąś zabawą,  jak ona to robi, jak? 

1. Dostajesz magiczne okulary, które pokazują Twoje życie za 10 lat. Co w nich widzisz?
O jejku... Na chwilę dzisiejszą moje plany zasłania gęsta mgła niezdecydowania! Jestem osobą niezdolną do podejmowania jakichkolwiek decyzji. Planów na przyszłość nie snuję, ale... eee... no, wkładam te okulary i wytężam wzrok: w tle majaczy jakaś osóbka, z warkoczem i koszulą w artystycznym nieładzie, fantazjując: dzierży w  dłoni flet poprzeczny (marzenia) i macha do walniętego narzeczonego, który ześwirował i dał jej pierścionek. Ta przyszła ja chyba będzie mieć okulary na nosie (przeczuwam iż tak skończą moje oczy, krótkowidztwo jest mi przeznaczone!), może też być inna wizja: zawarczykowana umęczona postać, z podkrążonymi oczami, zawalona stosem książek... ta jest 100 razy bardziej prawdopodobna. ^^

2. Jakie piosenki najlepiej śpiewa się pod prysznicem?
Nie wiem dlaczego, ale kościelne. Człowiek zna ich tak dużo i w dodatku są proste i wpadają w ucho!

3. Wolałbyś/abyś mieszkać na Marsie czy Wenus?
Na Marsie chyba bym nie zamarzła, w każdym razie naukowcy zastanawiają się czy na owej planecie człowiek jest w stanie przeżyć w przeciwieństwie do Wenus - na tej planecie nie mamy szans.  W dodatku Rafał Kosik świetnie przedstawił Mars w książce "Mars" więc czego mi więcej do szczęścia potrzeba? Niedawno zapytała mnie o to siostra, moja odpowiedź spotkała się z dezaprobatą "kobiety są z Wenus!!!". No taaaak...

4. Dostajesz dwa pudełka, każde z dwudziestoma zapałkami. Masz z nich zrobić coś kreatywnego. Co to będzie?
Dziecko + zapałka = ogień. Jestem tego idealnym przykładem. Nim zdążylibyście policzyć do dwudziestu mój dom stanąłby w płomieniach. Kiedyś prawie podpaliłam stół... 
Jedyne co bym stworzyła to zamieszanie i kupkę popiołu :)

5. Jaka jest Twoja ulubiona zupka chińska i kisiel na szybko?
Ile się tych zupek chińskich najadło w górach! Ach, jak jest się głodnym po całodobowej wędrówce zje się wszystko!!! A kisiel... Byleby był słodki! 

6. Czy kiedykolwiek farbowałeś/aś lub masz zamiar farbować włosy? Jeśli tak, to na jaki kolor?
O nie, nie, nie. Mój musztardowy kolor włosów w zupełności mi wystarczy! Farba to trucizna dla włosów, niech się cieszą w miarę dobrym zdrowiem, po codziennych potyczkach z grzebieniem należy im się odpoczynek. 

7. Śpisz przy otwartym czy zamkniętym oknie?
Lubię spać przy otwartym, ale nie zawsze mi się to udaje - współlokatorzy czuwają. A szkoooda... jak jest zimno w pomieszczeniu, można opatulić się kołderką i od razu zapaść w błogi sen. 

8. Jaką piosenkę z dzieciństwa wspominasz najlepiej?
Ojej... Nie wiem... Może "wysłała mnie babka na górę po jabłka,  a ja z góry na pazury wysypałam jabłka"

9. Masz do wyboru mieszkać na upalnej Saharze, albo mroźnej Antarktydzie. Co wybierasz? Uzasadnij.
Chyba skłonię się ku gorącej Saharze - mniej kosztów i idealne warunki do całorocznego jedzenia lodów :)

10. Nosisz skarpetki ze wzorkami, czy raczej w jednym kolorze?
I to i to. Ważne żeby coś było na nogach i chroniło przed obtarciem. 

11. Co sądzisz o zjadaniu psów?
Usprawiedliwiam ludzi głodujących, ale jeśli ktoś zjada krewniaków mego domowego kudłacza dla kaprysu, to niech omija mnie szerokim łukiem! :D

Chyba tym razem już nikogo nie nominuję 1. Wszystkie obserwowane przeze mnie blogi w przeciągu ostatnich dni odpowiadały już na pytania 2. Potwornie mi się nie chce wymyślać pytań...

Rozśmieszyło mnie to zdjęcie więc, myślę sobie "a co tam dodam je na bloga... ^^
To moje łapki w lusterku samochodowym. Nawet mój blok się załapał.

Trzymajcie się!

środa, 7 maja 2014

Biblioteka i Bibliotekarz, czyli możecie mnie zastrzelić

Heeeeej...
To się popisałam,  nie ma co! Odeszłam na okrągłe dwa tygodnie i wracam jakby nigdy nic, wybaczcie! W trzech czwartych nie było to moją wina, ale... dwadzieścia pięć procent to zwykły leń i chęć odpoczynku, ale nadrobię zaległości, naprawdę! Przyjaciółka skutecznie (choć może o tym nie wie) mnie ku temu nakłoniła. "Nie zamykajcie kotu drzwi pozwólcie tu pozostać mi" jak głosi piosenka z chóru ^.^ Nie miałam pomysłu na posta więc zajrzałam do Kalendarzyka, a tu proszę! Nie ma żadnego święta, aż się we mnie zagotowało. No to wybiegam jeden dzień do przodu: Święto Bibliotekarza i Biblioteki
Bibliotekarz to bardzo specyficzna postać. Czytałam wiele książek i nigdy nie spotkałam się z dwoma podobnymi pracownikami biblioteki . Nie wiem skąd się to bierze, może jest to sprawa romantyczna: książki zmieniają duszę człowieka, bo wiadomo, że nie ma w dwóch bibliotekach takich samych pozycji. Ych... Jednak nie przepadam za romantycznymi rozwiązaniami! To na pewno co innego...


Zauważyliście, że najwięcej jest bibliotekarek? Ja się zastanawiam dlaczego Może dlatego, że  kobiety ( ok 80%!) nie przepadają za pracami związanymi z naukami ścisłymi. Wybierają więc wielogodzinne obcowanie z książkami. Albo, albo... Bibliotekarki są lepsze - tak, to na pewno jest to! Okej, okej... popadam w feminizm. Przyznam się jednak, że sama nie uważam pracy w bibliotece za złą, nie rozpaczałabym siedząc kilka godzin wśród przepełnionych regałów znając każdy ich centymetr kwadratowy.  Musi być to magiczne uczucie! Tym bardziej, że kocham książki! Mogłabym o nich gadać godzinami. Uwielbiam ich zapach, fakturę, wszystko. I ze szczególną uwagą czytam podziękowania - w sumie nie wiem dlaczego. Ostatnio zaczęłam doceniać pisarzy z krótkimi podziękowaniami. Wtedy one wydają mi się takie... prawdziwe. Ktoś dziękuje tylko tej małej grupce osób, której naprawdę chce podziękować. Nie to co te trzystronne wyrazy wdzięczności: "dziękuję redaktorowi", "pani która napisała kropkę w 342 stronie, gdyż inny tego nie zauważył", "Janowi Kowalowi, który prosił mnie żebym mu podziękowała". No cóż... każdy ma inne odczucia. Ale przechodząc do tematu:

Zawsze chciałam mieć taką ogroooomną bibliotekę w której regały sięgają sufitu i trzeba jeździć drabiną by zdjąć którąś z pozycji.... Ach, ale nie wiem czy by to wypaliło. Niektórzy osobnicy w moim domku co trzy tygodnie zmieniają ustawienie książek, to by się narobili z taką biblioteką!!!

Czy wierzycie w tajne przejścia w waszych szkolnych bibliotekach? Jestem pewna, że gdy podniosę jedną z pozycji na regale "dla nauczycieli" otworzą się przede mną tajne wrota! Trzeba kiedyś to sprawdzić! Oj tak! Nie wierzę, żeby nasz bibliotekarz nie krył mrocznego, książkowego sekretu...




O matulku, ale post napisałam! Hihihi... To się się nazywa brak weny! Możecie mnie zastrzelić, zezwalam. Tylko poczekajcie sporządzę testament... Jeśli przeczytaliście to nazywacie się "wiernymi czytelnikami", naprawdę... 

Pozdrawiam serdecznie!