.navbar { display:none; }

środa, 31 grudnia 2014

Ratuj się kto może, nikt nam nie pomoże!

Witaaajcie, kochani czytelnicy!
Prawie bym zapomniała, naprawdę! O mały włos ominęłabym 31 grudnia i związane z nim wdarzenie. Nie chodzi mi oczywiście o ostatni dzień roku, bo o tym zapomnieć się nie da, chybaaa. Myślałam raczej o (chwila napięcia)... Albo nie. Zachowam się perfidnie i niczym kat-zawodowiec, albo jeszcze gorzej - wciskacze reklam, powiem Wam o co mi chodzi dopiero po krótkiej anegdotce. Nie psujcie mi zabawy i nie domyślajcie się niczego, proszę. I udajcie zainteresowanie, więcej nie wymagam. Dobrze, dobrze, przestaję, bo ktoś jeszcze udusi mnie wirtualnymi rękami, które nagle wyłonią się z płaskiego ekranu. No i gadam o niczym! To jest jedna z rzeczy, które lubię najbardziej, jednakże nie chcę żebyście wyzionęli ducha nad klawiaturami, więc biorę się w garść i prezentuję Wam tą nieszczęsną anegdotkę...


Wyobraźcie sobie moje miasto, lekko szarawy śnieg, szarawe niebo, zielony dziesięciopiętrowiec, przyprószone zamarzniętą wodą ulicę. Pani Ziuta zmierza oblodzonym chodnikiem do klatki schodowej, trzyma smycz, na której prowadzi... czarno-brązowego psa. Pies ten jest chudziutki, średniej wielkości, o łagodnym usposobieniu. Wyjątek stanowią sytuacje w których spotyka mojego psa. A ja właśnie z tym moim psem stoję sobie w odległości pięciu metrów od klatki schodowej. dam, dam, daaam! Pani Ziuta spogląda na mnie, na Maksia, na mnie na Maksia. Wymieniamy porozumiewawcze spojrzenia. Cofam się kilka kroków, Maksiu wyszczerza zębiska, pies pani Ziuty ujada. I zaczyna się. Kobieta nawet nie zdąża wpisać kodu otwierającego drzwi, Maksiu jest szybszy. wyrywa mi się z rąk za sprawą rękawiczek i pędzi na łeb, na szyję w stronę wroga, a wróg pokazuje białe zębiska. Biegnę jak szalona, mały kuzyn piszczy, psy złączają się w jeden, warczący kłębek. Pani Ziuta bezradnie stoi przyklejona do drzwi. Udaje mi się! Psy oddziela moja skromna teraz już obśliniona postać. Uciekam z Maksiem z dala od sąsiadki i jej pupilka,którzy zatapiają się w czeluściach bloku. Uf... Na moim kciuki widnieje rana. dam, dam, daaaam! Ech...tak to już jest z tym moim zwierzakiem, niby chce mnie bronić, ale zazwyczaj ja na tym wychodzę najgorzej!

No dobrze, to już wcisnęłam Wam ładny zapychacz i mogę przejść do sedna sprawy, jeeej! 
Trzydziestego pierwszego grudnia 2012 roku na moim blogu pojawił się...pierwszy post, co oznacza, że dzisiaj mamy drugą rocznicę! Bardzo, bardzo dziękuję Wam, że wytrzymaliście ze mną ten rok, że czytaliście to, czego moim zdaniem czytać się nie da, jesteście zadziwiający! :D  2014 rok mogę zaliczyć do jednych z dziwniejszych roków blogowania, bo w sumie opuściłam Was na pół roku, ale możemy to przemilczeć, prawda? Powiedzmy, że wytrwałam do końca! Jakbym mogła uściskałabym Was cieplutko, ale ogranicza mnie ekran. W każdym razie wiedzcie, że uśmiecham się teraz do Was, a przynajmniej robiłam tak, pisząc tego posta :) Zdmuchnijmy razem wirtualne świeczki! Tfuuuu! I naplułam na ekran,..

Wasze blogi są przegenialne i cieszę się, że nie włączacie blokad dla osobników stasiowego pokroju. Uwielbiam je czytać, macie strasznie dużo dziwacznch pomysłów, co mnie ciągle zadziwia i wprawia w zakłopotanie.  Wariatka cudem jeszcze funkcjonuje! 
Dziękuję Wam, dziękuję, dziękuję, dziękuję! Dzisiaj pewien pan niespodziewanie ukłonił mi się i zdjął kapelusik ze słowami "dzień dobry, kłaniam się nisko". Może i on w jakiś mistyczny sposób wiedział o tym skromniutkim święcie? Ja też, tak jak i ten genialny człowiek, kłaniam się Wam. Zanim jednak skończę, a Wy jak po apelach monologującego dyrektora, wybiegniecie z krzykiem za drzwi, przedstawię Wam wyniki, które znalazłam w skrzypiącej, zakurzonej szufladzie kredensu Radosnej Wariatki. Ekhm, ekhm...

190  komentarzy (czyli o 60 mniej niż w tamtym roku, hm....)
19 obserwatorów (o 10 więcej!!!)
6 336 wyświetleń
28 postów (Tutaj poległam! w 2013 było ich 105. Tego czego powinno być najwięcej było tak malutko)

Średnio 9 komentarzy na posta ^^



Teraz pozostaje mi tylko życzyć Wam Szczęśliwego Nowego Roku! Żebyście 2015 rok przetrwali z uśmiechem i radością!

Pozdrawiam serdecznie: Stasia

sobota, 27 grudnia 2014

Deszcz spadających nosów!

Witajcie!

Biały przyjaciel w końcu wtargnął na ruchliwe ulice mojego, kochanego miasta! Może ominął Święta, ale to nic nie szkodzi. Jak jest zamrożona woda na chodnikach, jest i radość. Hip, hip , hurra! Teraz jak wędruję sobie z moim pieskiem, muszę chować nos w wełniany szalik inaczej zamieniłby się w sopelek lodu i odpadł, na wieki strasząc przechodniów. Strzeżcie się nosów spoczywających na oblodzonych chodnikach, nie wiadomo do kogo należały. 



Ostatnio wynalazłam genialny sposób na znęcanie się nad samą sobą. Profesjonalnie mówi się na to "masochizm", choć może masochizm psychiczny ma jeszcze inną nazwę? Psychizm? O, takie słowo istnieje... (w tym momencie sprawdzam w Słowniku Języka Polskiego co to właściwie oznacza) "w psychologii: całokształt wrodzonych i nabytych dyspozycji duchowych i intelektualnych, uczuciowych, woli, stanowiących o życiu wewnętrznym człowieka i zarządzanych przez mózg". A już myślałam, że będę mieć prawa autorskie :( W każdym razie mój psychiczny masochizm polega na odtwarzaniu w internecie profesjonalnie zagranego utworu, a następnie odgrywania go samemu z fatalnymi skutkami. Ach! Te przepiękne fałszowanie xD A potem nie mogę grać, bo zamiast dmuchać do ustnika to się śmieję. ^^ I teraz zastanawiam się, czy to przypadkiem nie jest dobry patent na poprawienie humoru... Hm! Moi sąsiedzi zatem muszą śmiać się na okrągło! :)

A skoro już tak zgrabnie przeszłam na muzyczne tematy: Ostatnio zacny Elokwentny Student o którym już wspominałam wybałuszył na mnie oczy, gdy zamiast powiedzieć "mój flet poprzeczny będzie mieć w sobie dużo śliny" powiedziałam "Biedny Krzysiu będzie mieć w sobie dużo śliny". Nie mogę się odzwyczaić, by mówić na niego tak bezdusznie "flet", brrrr... No bo skoro spędzam z nim tyle czasu?
- Czy Ty powiedziałaś na tą srebrną rurę z dziurami, na tą tuleję "Krzysiu"?! - i to mądre spojrzenie. ech! Elokwentni Studenci są świetnymi rozmówcami, aczkolwiek często muszę pytać "a co oznacza to słowo?" Przez co nie wychodzę na inteligentnego człowieka, którym zresztą chyba nie jestem :D
Mój Pan z biblioteki za to miał mnóstwo skojarzeń, gdy nazwałam mój instrument Krzysiem. 


No dobrze, nie zadręczam Was już! Mój mózg działa dzisiaj na zwolnionych obrotach. Może to być spowodowane makowcem, lodami i innymi słodyczami, które skutecznie ściągają na siebie moją uwagę. Kończy się to bolącym brzuchem i wizją toczącej się kuli z małym kikutem, który jest moją głową. Jeśli kiedyś zobaczycie osobę, która zamiast iść jest turlana przez swoją koleżankę, wiedzcie, że to ja za dziesięć lat! :) Bo słodycze to podstępne stworzenia. Moja biolożka jak gdyby się dowiedziała jak się odżywiam zamordowałaby mnie w amoku! Ale musiałabym jej to wybaczyć, "chciała dobrze! ". Nie ma to jak umrzeć za pożywienie! 



Pozdrawiam serdecznie i z przerażeniem: Stasia

PS. Jak Wam minęły Święta? :)
PS2. Zakochałam się w muzyce Czajkowskiego ^^

niedziela, 2 listopada 2014

Sum ergo Cogito! ^^

Zawsze wyobrażam sobie Radosną Wariatkę jako taki drewniany dom. Prowadzą do niego trzystopniowe schodki. Drzwi wejściowe strasznie trzeszczą i jęczą. Okna pokrywa warstwa kurzu, firanki są pogryzione przez mole. Zawsze gdy przekraczam próg muszę otrzepać się z kurzu i pajęczyn. I taki oto dzisiaj maluje mi się obraz. Idę z ciężkim plecakiem, uginając się pod jego ciężarem. Mam zbolałą minę, ledwo wdrapuję się na schody. Otwieram drzwi Wariatki i przystaję. Z Domku dolatuje mnie taka oto muzyka:


Błachachachacha! Wróciłam!
Ale tylko na chwilkę, przelotem, zaraz znów uciekam, ale wrócę, kiedyś. Gdy konkursy kuratoryjne staną się tylko mglistym, niemiłym wspomnieniem! Codziennie się uczę. Polskiego i matmy. Przeczytałam nawet Odyseję! Zmusili mnie. A raczej Ona. Tajemnicza twórczyni testu z polskiego. Okrutna... nie pozwala mi na odpoczynek, na krzątanie się w blogosferze. Dostałam tylko jednodniową ulgę i znów trafię za kraty! Miło było Was zobaczyć! Tę krótką chwilę... A teraz podzielę się z Wam moimi spostrzeżeniami:

- "Cogito ergo sum*, nie można przekształcić na Sum ergo cogito". Tak próbował mi wmówić elokwentny student "nie można zmieniać składni"... Tak mi mówił! A ja, ja miałam nadzieję. Miałam nadzieję, że w końcu znalazłam dowód na to, że myślę! Ach. Elokwentni studenci są wyjątkowo okrutni! Odzierają z marzeń!
* Myślę, więc jestem 

- Gdy w nocy rozdajesz ludziom cukierki w białym stroju do kostek, ludzie myślą, że chcesz ich otruć, albo że w ten specyficzny sposób zarabiasz :( 

- Jeśli masz podbite oko, większość ludzi pomyśli, że to przez przemoc domową. Jestem tego idealnym przykładem. Jakiś starszy pan złapał mnie za rękę w autobusie i dramatycznie zapytał "Dziecko, kto cię pobił?!". Nikt nie rozumie, że można nabić sobie limo zderzając się z drugą osobą, podczas zabawy w której ma się zawiązane oczy! Naprawdę - Nikt! 

No, to chyba tyle :) 

Pozdrawiam serdecznie: Stasia
PS. Ten post dedykuję Oli :D

niedziela, 17 sierpnia 2014

W głębi duszy wiedziałam, że tak się stanie!

Jeżeli po przeczytaniu tytułu, poczuliście ukłucie niepokoju, muszę Was ostrzec, że nie było ono bezpodstawne - jejku jak mądrze to zdanie zabrzmiało, już przestaję! Po roku radosnego klikania w klawiaturę, sprawdzaniu komentarzy, główkowania nad postami, czytania z uśmiechem Waszych blogów, zdecydowałam zawiesić mą działalność. I, wydaje mi się, że już na stałe. Nie gniewajcie się!  To po prostu nie dla mnie (tak mi się przynajmniej wydaje). A jeśli coś nie sprawia mi już przyjemności, to po co to ciągnąć, prawda? Nie powiem, wcześniej sprawiało mi to wiele frajdy, ale teraz już jakby mniej. Mam coraz mniej pomysłów, mniej czasu, a spędzam go na ślęczeniu przed komputerem. Dziękuję Wam, że czytaliście mojego bloga, jesteście wielcy! Macie fantastyczne blogi i jestem pewna, że od czasu do czasu będę na nie wchodzić. Dziękuję Oli, Poli, Bonie Von Turce, Bukowinie, Laurze, Małgosi i wszystkim, którzy tu wpadali :) Tak smutnie to zabrzmiało... :c

Nie wiem dlaczego pasowało mi tutaj, wstawić
 Kubusia Puchatka! Może żeby nie było za smutno?

 No to co? Ostatnie: Pozdrawiam serdecznie!
Trzymajcie się!
PS. Wiem, wiem co myślicie "Acha. Jasne. za miesiąc zmienisz zdanie i napiszesz posta". Nie wykluczam  tej możliwości^^

wtorek, 12 sierpnia 2014

Ziemia Y


Niech Twoja noga nie postanie, mieszkańcu wsi X, na ziemi wsi Y. Choć to jedna gmina, nie wolno Ci i już! Prastarego prawa trzeba się trzymać! W przeciwnym razie skończysz pożarty żywcem, spalony na stosie, z odrąbaną głową. 
Niech przez jeszcze nieodciętą głowę nie przejdzie Ci spacer polną drogą. Prowadzi ona przecież prosto w rozwartą paszczę Y!
Bo Czujne oko zawsze wypatrzy Cię zza firanek.
Nie idź tam...
Zwoła swoich braci...
Uciekaj!
A wtedy marny Twój los...
Wieeeej!
W poświacie żarzących się pochodni zabłysną widły...Najpierw jednak zaatakują Ci kudłate bestie - strażnicy polnej drogi. Rzucą Ci się na nogi i...
Uciekaj puki kończyny masz zdrowe!
I po Tobie...
I Ty mieszkańcu wsi Y nigdy nie zapuszczaj się w iksowe tereny, bo skończysz marnie.... 
Bodaj jedyną ostoją w tej okolicy jest wieś YX i Z, ale miej czujność! Nie wiadomo czy w ich szeregach nie pałętają się Iksowcy.
Wy Iksowcy też się strzeżcie, bo mogą tam być Igreki.... 

A ja - wakacyjny Iksowiec - szłam do Igreków! Z niczego niespodziewającą się siostrą i kuzynem (uświadomiłam ich. Niestety za późno....) Podążaliśmy porośniętą trawą ścieżyną. Ciążyły na nas przerażające obrazy - obrazy pochodni, wideł, wykrzywionych w nienawiści twarzy. 
W oddali dało się słyszeć odgłos pracującej, dzieciobójczej machiny...
Gdy zbliżyliśmy się do pierwszych zabudowań wyskoczyły na nas krwiożercze kudłacze!
Cudem uszliśmy z życiem...
- To Iksowcy! - krzyknął ktoś z widłowych szeregów. 
- Nie, nie! My z miasta S! My tutaj tylko w celach wypoczynkowych...
- Jeszcze gorzej! Stamtąd pochodził mój dziadek. Wyrzucili go na bruk! Przeklęte miasto S...
-Na nich!!!

Nie mam zielonego pojęcia skąd ta chora wizja wzięła się w mojej głowie! Tak naprawdę żadnego konfliktu między X i Y nie ma. Chyba... A miasto S nie jest przeklęte w oczach tutejszych mieszkańców... Chyba...Bo to w sumie podejrzane, że tu tak spokojnie, nie uważacie? Musi być jakiś haczyk! Póki co żadnego nie znalazłam, więc mogę być zauroczona tym miejscem! Pomyślcie tylko - Czyste powietrze! Trawa jest zielona, a nie szara! Śliczne lasy i tajemnicze dróżki - słowem, raj na ziemi! Tylko krwiożercze komary dają się we znaki... Dzisiaj np. znalazł się taki komar-pijaczyna. Nie dość, że wychłeptał z mojej nogi masę krwi, to z rany jaką stworzył poleciało trzy razy tyle! Ale dzieci jakoś wyżywić trzeba, prawda? A biedak nie znał żadnego innego sposobu... 

Kończę już mój monolog o wsi! Ach, ja ja wam zazdroszczę - tym którzy w takiej mieszkają - pewnie fajnie jest mieć tak na co dzień! A wakacje już się powoli kończą :(

Strzeżcie się igreków!

Pozdrawiam serdecznie!

piątek, 8 sierpnia 2014

Obrośnięta grzybami notka...

Heeejooo!
To Was okłamałam z tą nieobecnością dwutygodniową, nie ma co... Znaczy się nieumyślnie oczywiście! Ach, widzę te uśmieszki pełne zwątpienia, ale naprawdę myślałam, że nie będę mieć internetu na wsi. A  mam! Sama nie mogę w to uwierzyć... Korzystam z niego co prawda pięć minut na dzień, ale musicie zrozumieć. Wiecie - wakacje, wieś... Nowość dla takiego mieszczucha jak ja. Cieszyć się trzeba chociaż z tych pięciu minut!  Zdążyłam napisać podczas ich trwania ten post. Ale to nie taki zwyczajny post! Pisałam go prawie rok temu! Zdziwiłam się, gdy go ujrzałam w "wersjach roboczych". Ach! To magiczne uczucie wiedzieć co się myślało kilka miesięcy temu! Powiedzcie, czy ten post-eksperyment się przyjął, dobrze? Jestem ciekawa. I bez owijania w bawełnę proszę. Wezmę to, jak mówią, na klatę ^^ No dobra, macie mnie - nie chciało mi się pisać i wstawiam obrośniętą grzybami notkę. Ale kiedy to pisałam ( 08.10. 2013r.) miałam chociaż wenę. A teraz nie mam. Za to zaznajamiam się z szanownym Leniem. Do niego proszę kierować wszelkie skargi i zażalenia. 

Ostatnio nie mam czasu. Budzę się, jem, pędzę do szkoły. Wracam, jem obiad, wskakuję w autobus, uczę się w szkole muzycznej, odrabiam lekcje, gram na flecie, chwila przerwy (3 godziny) i spać. No dobra... Jak tak teraz patrzę to tego czasu odrobinkę się znajdzie. Ale i tak muszę go zmarnować (nie byłabym sobą). Oglądam  godzinami serial amerykański (Pretty Little Liars) aż w końcu okazuje się, że jest 22:00 i powinnam już iść spać. Nie wiem o czym pisać tak więc postanowiłam wprowadzić Was w mój szkolny, szary świat. Trzymajcie się!
Ostatnio zgłosiłam się, pod wpływem namów klasy do kandydatury na przewodniczącą gimnazjum. Nie chciałam tego robić- uwierzcie mi. No, ale stało się... Przed dniem wyborów przypomniałam sobie, że miałam machnąć program wyborczy. Zrobiłam co trzeba i powiesiłam plakat na tablicy korkowej. Okazało się, że startują tylko dwie osoby. Ja i Sara z trzeciej gimnazjum. Tak więc postanowiłam odstraszać od siebie uczniów, żeby na mnie nie głosowali. Dzięki temu zdobyłabym przyjemną rolę wice. Nie chciałam być przewodniczącą, bo ten to się zawsze bardziej narobi. W piątek razem z panem z polskiego i Sarą chodziliśmy po klasach. Pan zbierał głosy do pokaźnej, ekologicznej reklamówy. A jak pytali mnie "co zamierzam zdziałać" odpowiadałam "Dłuższe lekcje, krótsze przerwy, więcej prac domowych!!!". Sara energicznie zatykała mi usta ręką. A tu proszę! Chłopak z trzeciej ławki (2gim.) krzyczy  "Stasia głosuję na Ciebie!!!". Najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że ja i Sara nie chciałyśmy być przewodniczącymi i obydwie uważałyśmy, że się do owej roli nie nadajemy. Niestety potyczkę wygrała koleżanka, to ja zostałam przewodniczą. Dlaczego?! Byłam pewna, że przegram...  Zagłosowało na mnie tylko 5 osób więcej niż na Sarę... Szkółka którą teraz będą "rządzić" ma już jakieś lata. Uczyli się w niej nasi rodzice, ale rodzice rodziców już nie... Dlatego nie jest najpiękniejsza. Troszkę brudna z nienaturalnie białymi oknami. W środku jest żółto (żółty podobno dobrze działa na myślenie), farba już "lekko" odstaje. Ja lubię najbardziej parter, a właściwie bibliotekę. Chętnie bym sobie w niej posiedziała- ot tak. Zapisała się w niej moja cząstka. Kiedyś (w mojej drugiej klasie podstawówki) wszystkie dzieci czytały na krzesłach. Ja i Laura -gdyż było nam nie wygodnie- rozkładałyśmy się na dywanie i czytałyśmy z podziałem na role komiksy Kaczora Donalda. Przeczytałyśmy wszystkie XD Od tamtej pory wszyscy czytają na dywanach... 
Na pierwszym piętrze wieszałam dzisiaj gazetkę. Robiłam ją do 22:30. Była to matematyczna gazetka. Kiedy wraz z siostrą poszłam ją wieszać, pani z j.angielskiego nie pozwoliła nam zająć dużej tablicy. Musiałam się ciaśnić na małej. Mam nadzieję, że mój papierowy  Einstein będzie ją prześladował! 
Dużo jeżdżę autobusami. Dlatego rozpoczęłam ekseryment, oto on:

1. Siedzę 2 metry naprzeciw łysego pana w autobusie. 
2. Gapię się na niego.
3. Nie widzi mnie.
4. Zauważa moją osobę.
5. Gapi się na mnie.
6. Odwraca wzrok.
7. Ciągle patrze mu w oczy.
8. Mężczyzna czuje się zakłopotany.
9. Wierci się.
10. Po 20 sekundach odpuszczam.

Nie wiem jaki jest wynik tego eksperymentu, ale co tam! Lubię patrzeć ludziom w oczy.
(Kiedyś próbowałam gapić się tak chłopcu w moim wieku. Skończyło się, że do mnie nonszalancko mrugnął i zaniósł się śmiechem!!! Ych! Okropność!  Zniosłam to z grobową miną godną Truposzki! - pisane dzisiaj)

A to zrobiona przeze mnie zakładka z nóżkami :)
Pisane 08.10.2013

 Pozdrawiam serdeczniuuutko :3

PS. Wąchałam dzisiaj "Nowy Solfeż" z klasą. Ach! Świeżo wydrukowana książeczka! ^^
PS2. PS1 pisany był tego pamiętnego 08.10.2013...
PS3. Nie poprawiałam ani słowa w tym poście, nie licząc fragmentów  z kursywą . 




poniedziałek, 28 lipca 2014

Post naszpikowany wykrzyknikami...

Witajcie!
Wróciłam, przeżyłam, nabyłam bezcennych wspomnień, ale to jeszcze nie koniec! Jutro wyjeżdżam na wieś, więc znowu mnie nie będzie... Dobra, dobra, możecie się śmiać i cieszyć, nie pogniewam się, bo jestem w  znakomitym humorze - Korzystajcie z tego puki możecie... Uwielbiam kolonie! Najchętniej zostałabym w Otmuchowie jeszcze tydzień, dwa, miesiąc! Mimo, że nie wyjechałam za daleko, jestem zachwycona miejscem  pobytu,  ludźmi (zwłaszcza) z którymi dane mi było spędzić te 7 dni, wszystkim!!! Jak tylko wrócę ze wsi, napiszę jakąś notkę i nadrobię wszelkie zaległości, choć zdaję sobie sprawę, że troszkę tego będzie, ale co tam - dam radę ;)
A myślałam, że w wakacje będzie mnóstwo czasu na pisanie postów... 

A tutaj zdjęcie Karmelka z kolonii, moja duma (no co... nie mam fotograficznych zdolności, więc takie zdjęcie jest moim małym sukcesem! ^^ )


Do zobaczenia!!!
(ile dzisiaj wykrzykników...wybaczcie! - no i znowu...)  

wtorek, 15 lipca 2014

Anegdotki, czyli coś dla czytelniczek ^^

Witam, cześć i czołem!

Bardzo spodobał mi się ten obrazek. Kojarzy się z
podróżami...^^
Wybaczcie za tak długą nieobecność! Czy mogę zgonić wszystko na wenę? Bo to wszystko przez tego małego, złośliwego chochlika, pojawia się w najmniej odpowiednich momentach i w takich też znika. Ech... ale niech mu będzie, zasługuje na urlop, a ja mu nie płacę.
A skoro mowa o urlopach i wakacjach...Wyjeżdżam! W przeciwieństwie do tych wrednych chochlików grzecznie zapowiadam swoją nieobecność, która trwać będzie równe 7 dni (licząc od czwartku). Kto wie, co się wydarzy przez ten czas? Nie mogę się już doczekać! Uwielbiam kolonie, uwielbiam upychać walizkę najmniej potrzebnymi przedmiotami: piórnikami, zeszytami, nutami i czym tylko się da! Potem i tak człowiek tego nie używa, ale nie może tego nie spakować! Nie pozostaje mi nic innego jak niecierpliwie przebierać nogami i zacierać łapki - przecież to już za niecałe dwa dni! Juuupiiii! 
A, że trzeba sobie radzić bez małych, wrednych chochlików zarzucę Was drodzy czytelnicy, dawką anegdotek, trochę feministycznych, ale skoro są tu tylko czytelniczki, to czemu nie? Jednak jeśli jest tutaj jakiś anonimowy czytelnik, który nie lubi pisać komentarzy, to proszę nie obraź się. Wszystko przecież udowodnione naukowo! 

1.
Kobiety są bardzo, bardzo spostrzegawcze! 
Na końcu korytarza postawiono lustro, którego górną część zastawiono doniczką, tak, że nie było widać w odbiciu samej twarzy. Każdy z uczestników doświadczenia, mijał ów korytarz. Po jakimś czasie zadawano pytanie, kto stał na końcu korytarza. Prawie wszystkie kobiety odparły zgodnie, że widziały tam siebie (ja bym pewnie miała co do tego inne zdanie, ech...), natomiast tylko niewielki procent mężczyzn odpowiedział w ten sam sposób. Większość mówiło, że widziało jakiegoś obcego osobnika. Co więcej zdarzało się, że niechcący obrażali siebie odpowiadając, że widzieli jakiegoś grubasa, brzydala... Ach... jeśli więc uważacie, że nie jesteście spostrzegawcze to wiedzcie, że najmniej spostrzegawcza kobieta na świecie, jest i tak bardziej spostrzegawcza od najbardziej spostrzegawczego mężczyzny na świecie (mam nadzieję, że niczego nie przekręciłam...).
Och, już widzę jak patrzycie w ekran! No ja tylko przetaczam ciekawostki, nic do panów nie mam. Sama jestem dobrym przykładem  niespostrzegawczej osoby i coś mi się nie wydaje, że nie ma bardziej ode mnie spostrzegawczego mężczyzny. A taki Sherlock Holmes? Albo Herkules Poirot?

2.
Kobiety są mądre!
Mężczyźni dostali kartki z poleceniami, np. 1.Przynieść kubek ze stolika 2.obróć się 3.podejdź do okna... ostatnim zdaniem z listy było NIC NIE RÓB. Latali więc jak szaleni po sali wykonując po kolei każde polecenie, zamiast przeczytać od razu wszystko.  Kobiety dostawszy kartki stały nieruchomo, przecież pisało wyraźnie by nic nie robiły. 
Oczywiście nie wszyscy panowie biegali i nie wszystkie panie stały. Ale wyjątek potwierdza regułę (nigdy nie rozumiałam tego powiedzenia i nadal nie rozumiem, dlaczego wyjątki mają potwierdzać regułę?).

Powtarzam - nie jestem feministką! ^^

3.
Mężczyznę łatwiej okłamać...
Naukowo udowodnione! Kobieta jakimś cudem wie, kiedy mąż ją okłamuje, możliwe, że dzieje się to za sprawą tej jej spostrzegawczości. Mężczyźnie trudniej wykryć kłamstwo...
A skoro mowa o kłamstwie. Gdy człowiek mówi prawdę pokazuje wewnętrzną część dłoni, gdy kłamie nieświadomie próbuje tę część ukryć. Kłamca często drapie się w nos (gdyż ten minimalnie puchnie! - naprawdę! Chociaż wiemy dlaczego Pinokiowi tak rósł..), wkłada ręce do kieszeni (by ukryć wnętrze dłoni), bawi się rękoma, pociera usta i próbuje je zasłonić. Często mówiąc osoba taka podaje za wiele szczegółów. 
Zauważyliście, że jak ktoś zarzuca Wam oszustwo, albo coś w tym rodzaju unosicie dłonie w geście "to nie ja"? Oczywiście jeśli mówicie prawdę... ^^

Czy zrozumieliście cokolwiek z tych anegdotek? Starałam się mówić w miarę jasno, ale wiadomo, nie zawsze wychodzi...

A na koniec... Jedna z moich ulubionych wokalistek ^^ Śpiewa po francusku, prześlicznie... Odsłuchajcie i powiedzcie (szczerze) czy się Wam podoba! :D Panie i (powiedzmy) panowie, oto Zaz! (Rozbraja mnie ta nutka śmiechu w jej głosie ^^)


Pozdrawiam serdecznie i... dozobaczyska! 



czwartek, 3 lipca 2014

Czerwona cebula vs zwykła

Witajcie!!! 
Ola, znana również pod pseudonimem Kolorowe Stworzonko, nominowała mnie ze swojego przytulnego, herbacianego kątka do Liebster Award. Mimo, że bawiłam się w to miliony razy (no dobra kilka, ale tak brzmi o wiele lepiej!) z chęcią odpowiem na każde pytanie, nie ma to jak mówić o sobie! 

1. Co najczęściej jadasz na obiad?
Ooo... Na obiad? Ostatnimi czasy ciągle na stole widuję młodą kapustkę (pamiętajcie - niekiszoną, niekiszoną!!!), parujące ziemniaki i... kotlet, albo paluszki rybne, albo grzyby. Taki tradycyjny obiadek. A zupa to różnie: w niedzielę rosół. Ale to jest zabójcza zupa, uważajcie na siebie podczas jej spożywania. Ostatnio jak takową jadłam (zupę się je?), skończyłam z blizną na palcu... Moja koleżanka pokiwała ze zrozumieniem głową, gdy tylko dowiedziała się skąd u mnie plaster i oznajmiła "Fuuuj, rosół! Jak można to jeść?! Przecież to sam tłuszcz i te pływające kółka..." W suuumieee... jedząc rosół, ściągacie na siebie zemstę drobiu...

2. Jaka jest Twoja ulubiona herbata?
Hm... Lubię z cytrynką, według dziadka to lek na wszystkie dolegliwości. Owocowa też jest spoko - o! np żurawinkowa. Mniam ;D Ale (przepraszam Was, wszystkie herbatki!) wolę kawę Inkę (zbożową ^^).

3. Ile masz kolczyków i ile chciałabyś jeszcze mieć?
Nie mam... Co prawda w mych uszach zioną dwie dziury, ale kolczyki to coś zupełnie nie dla mnie. No bo mam tendencję do gubienia ich, bolą mnie uszy i czuję się z kawałkiem żelastwa w skórze zupełnie nienaturalnie. Innym z kolczykami jak najbardziej do twarzy, ale mnie nie! ^^

4. Jak wygląda Twoja myszka od komputera? (opisz)
No... nie ma czarnego ogonka, ale srebrne bateryjki  w brzuchu (skąd miałam wiedzieć, że myszy bezprzewodowe za 15 zł potrzebują baterii?). Jest wygodniasta, nie za duża, nie za mała i ma czerwone boki. No, ale dziwacznie się świeci i efekt  mógłby być lepszy. A  tak to wygląda, jakby połknęła żarówkę! No, patrzy się teraz na mnie mściwie! Okej, wycofuję swoje słowa - eee... jest piękna, taaak...  Co ja bym bez niej zrobiła?

5. Wolisz siedzieć na krześle czy w fotelu?
Na krześle... Jest opcja huśtania się, wybicia zębów. Trzeba znajdywać wyszukane pozycje, żeby wytrzymać na nim dłużej. To jest taka drewniana szkoła przetrwania, nie każdy potrafi dotrwać do końca...

6. Jeżeli miałabyś się wyprowadzić ze swojego mieszkania i wziąć ze sobą tylko jedną rzecz, to co by to było?
List, który wysłałabym do kogoś prośbą, by przysłał mi inne rzeczy... Ale tak mniej praktycznie:
Portfel...
A już zupełnie nie praktycznie:
Flet poprzeczny! Nie zostawiłabym mojego kochanego Krzysia samiutkiego, oj nie...

7. Do głosu jakiej sławnej osoby da się porównać Twój głos?
Hm... No, ja mam taki straszliwie dziecięcy głos, że czasem siedmioletnie osóbki mają poważniejszy... A to jest dobijające! Taki taki, no... kojarzy mi się z myszą!.. Chyba nic nie wymyślę, na gwiazdach się za bardzo nie znam, no - poddaję się! 


8. Wolisz czerwoną czy zwykłą cebulę?

Istnieje czerwona cebula?! Naprawdę?! Ale fajowo... Kto by pomyślał? Chyba tą zwykłą... Chyba... nie jestem pewna, czy kiedykolwiek miałam w ustach taką czerwoną. Haha, a mówią, że internet jest odmóżdżający! ;D

9. Jakie jest Twoje ulubione ciasto?
Babka waniliowa z cukrem pudrem... mniam! Jeszcze jak upiecze ją moja babcia... ^^ Takie ciasta z bitą śmietaną, kremem też są w porządku, ale babka się tak szybko nie nudzi, a jest przepyszna! 

10. Miałaś kiedyś jakąś kolekcję? Jeśli tak, to czego?
Dzwonków, dzwonki z różnych części Polski. To nie był dobry pomysł, jak człowiekowi coś odbije, może wykorzystać je do niecnych celów ogłuszających!

11. Jaka jest najciekawsza książka, którą dostałaś od szkoły?
Nie było ciekawej. Zazwyczaj dostaję bezużyteczne książki z zabytkami... chociaż nie, kiedyś dostałam taką grubą z malarzami i obrazami - ta mi się akurat podobała ^^ No i pożyczył mi kiedyś pan z biblioteki książkę, ale nie wiem czy to się liczy, w każdym razie genialna ("Oro")!

No, ja naprawdę nie mam kogo nominować bo wszystkie osoby, które bym nominowała zostały już nominowane, ach - jak ja lubię iść na łatwiznę! ^^

Mam taką maleńką wiadomość - coś ostatnio mi się zacina i nie mogę publikować komentarzy - piszę, piszę klikam "publikuj" i puff... znika. Po kilku razach się poddaję, dlatego jeśli ktoś nie posiada  na swoim bloku opcji, by podpisać się tylko nazwą, nie kontem (oj, nie umiem tłumaczyć), to mogę po prostu nie zostawić po sobie śladu pod postem :c

A tutaj taki mały dodatek: Piosenka przez wszystkich znana - może już z lekka denerwująca, bo słyszy się ją na okrągło - w 25 językach! Prawie padłam jak słuchałam! To tak zwany mix... Najbardziej mnie rozbroił język niemiecki i japoński, no i rosyjski. Polski oczywiście najładniejszy ^^

"Kraina lodu" - Mam tę moc

A na koniec - strasznie się cieszę, że piąty rozdział Truposzki się przyjął (radosny podskok)!

Pozdrawiam serdecznie

piątek, 27 czerwca 2014

Koniec roku szkolnego i Truposzka!!!

To już koniec roku szkolnego! Jak co roku, nie mogę się do tego przyzwyczaić. Czy to możliwe? Dwa miesiące czystego lenistwa? Przecież to... takie nienaturalne! I co ja zrobię z tym wolnym czasem? Na pewno zamęczę Was postami :D Haha! Przygotujcie się na to, nie będzie litości! A oto i od dawna zapowiadany piąty rozdział Truposzki. Włożyłam w nie całe swoje serduszko, ale krytykę przyjmuję! ^^ No to co? Miłego czytania... ("To nigdy nie jest miłe". Kimkolwiek jesteś złośliwy głosie chociaż udałbyś, że Ci się podoba. "Nie lubię kłamstwa". "To nie kłamstwo to tylko zmodyfikowana prawda") 



5. 
Pani Szczypior. Chuda jak szczypior, gadatliwa jak szczypior, energiczna jak szczypior, ambitna jak szczypior, szczypior, szczypior, szczypior. Wchodzi do klasy, niczym szara, bezbronna myszka - cichutko, z szybko bijącym sercem.  Boi się co przyniesie nowy dzień, co zrobią te przerażające istoty... Na oko wydają się całkiem sympatyczne, ale kobieta wie, że są zdolne do wszystkiego. Nadejdzie dzień, w którym rzucą się na nią rozwścieczone i wygłodniałe. Och... one już coś knują, to pewne. Wlepiają w nią te swoje wielkie oczyska i planują. One wiecznie planują... dzieci - tego słowa nie powinno się wymawiać, zwiastuje nieszczęście. Dlaczego miałaby ufać tym istotom, skoro właśnie jedno z nich włożyło sobie na głowę doniczkę? Najpierw doniczka, a potem? Nauczycielka siada przy biurku i wyciąga drżącą, chudą dłonią długopis z szuflady "żadnych gwałtownych ruchów"… 
Helenka zasypia już po dwóch minutach lekcji. Pozazdrościć. Zosia patrzy niepewnie to na koleżankę, to na nauczycielkę. Szczypiorka nic nie widzi, więc... może tak samo jak Hela utnie sobie małą drzemkę? Taką tycieńką, mikro maleńką...  dziewczynka decyduje się i opiera czoło o twardą ławkę. Nie może jednak zasnąć... Chwilę tkwi w wszechogarniających ciemnościach, po czym unosi głowę i... krzyczy przerażona.  
Tuż przed jej twarzą świecą się dwa, ogromne, szare spodki. To oczy nauczycielki. Kobieta blada jak ściana odsuwa się gwałtownie od Zosi. Czy to dziecko chce, by dostała zawału?! Tak wrzeszczeć? I to tuż przed czyjąś twarzą!Nawet sprawdzić nie wolno, czy aby uczeń nie wyzionął ducha na lekcji, albo czy nie zemdlał... Dobre chęci się nie liczą, trzeba wydrzeć się na Bogu winną nauczycielkę.  
Cała klasa zanosi się śmiechem.  
Tylko Truposzka jak to ona niewzruszona przygląda się Szczypiorce. Czuje do niej głęboki podziw i szacunek. Zapisuje coś w swym czarnym, wysłużonym notesie, po czym uśmiecha się przebiegle. Tomek przerażony odsuwa się od Małgosi na bezpieczną odległość, a  uśmiech koleżanki poszerza się dwukrotnie.  
Wtem drzwi klasy otwierają się szeroko. Do pomieszczenia wchodzi przystojny młodzieniec w garniturze, z bukietem czerwonych róż w dłoni. Jego głowę okalają błyszczące blond, włosy, a twarz zdobi szeroki, białozębny uśmiech. Wszystkim dziewczynom  oczy świecą się z zaciekawienia. Małgorzata niechętnie unosi wzrok znad zeszytu i blednie przerażona. Hela za to ocknąwszy się pod wpływem krzyku, rumieni się porządnie. Ach, no tak! Dzisiaj walentynki... Spuszcza skromnie wzrok.   
 - Przepraszam, że przeszkodzę, ale w ten wyjątkowy dzień nie mogłem postąpić inaczej... - wszystkie dziewczyny wydają z siebie zduszony okrzyk zachwytu, a chłopak uśmiecha się nonszalancko - Czy jest pośród was mój misiaczek?  
Helence ze wzruszenia oczy zachodzą łzami.  Znają się przecież tak krótko... Czy to możliwe? Nigdy się po nim tego nie spodziewała, przecież... to takie romantyczne! Ale również zawstydzające... Mimo wszystko romantyczne. W głowie jej się nie mieści - przyszedł do niej, specjalnie do niej...  
-To najwspanialsza dziewczyna jaką poznałem - "ooo" dziewczęta z uwielbieniem patrzą na nieznajomego, chłopcy zaś przewracają z zażenowaniem oczami - Zawsze mogłem na nią liczyć, była jak takie małe światełko w moim życiu, bez niej pogrążyłbym się w wiecznej ciemności...  Jej oczy są jak dwie perły, a włosy niby utkane ze srebrzystej pajęczyny - Fafik wzdycha zawiedziona, jej włosy są czarne, kruczoczarne, to na pewno nie o niej. Było nie farbować sobie łepetyny, ech... - Skrywa w sobie wielką tajemnicę... Ale przede mną... czuję, że się otwiera! - Hela pociąga nosem, niech nie przesadza, ile można człowieka wychwalać? Zaraz zapadnie się pod ziemię...  
Chłopak czyni dwa kroki w głąb klasy. Szczypiorka patrzy na niego podejrzliwie, ten jednak reflektuje się szybko i wręcza nauczycielce, trzy, przepiękne różyczki 
-Przepraszam, że zakłócam lekcje.  Pani zdecydowanie należą się kwiaty... - Szczypiorka przerażona patrzy na zielone badyle. "To podstęp, podstęp!" myśli i mruży zdenerwowana oczy. 
-Już dobrze, dobrze. Proszę - i zwraca podarunek - jakoś nadrobimy te piętnaście minut lekcji, prawda?  
Wszyscy mruczą niezadowoleni. Chłopak w końcu zbiera się na odwagę i mówi: 
-Gosieńku... To o Tobie! - dziewczyna wygląda jakby miała za chwile zwymiotować. Reflektuje się jednak, mruży mściwie oczy i patrzy na swojego ukochanego od siedmiu boleści. "Zabiję, zamorduję, uduszę, powieszę, zastrzelę, posiekam..." szybko jednak przybiera obojętną minę. "Tak chce grać? bardzo proszę" A humor momentalnie jej się poprawia.  
Hela zaskoczona patrzy na chłopaka, więc, więc... przyszedł do Gosi! Ach tak? Czyli Truposzka ją okłamała! To wcale nie jest jej brat! On też ją okłamał! To nie jego kuzynka! A to podłe Dziecko Trumny!!! Patrzy z czystą nienawiścią na koleżankę, wyglądając przy tym jak znerwicowany gnom. 
Jasiek uśmiecha się podstępnie i podbiega do swej "dziewczyny". 
-To dla ciebie... - przełyka ślinę - kochaaanieee 
Bazyliszkowe spojrzenie siostry przeszywa go na wskroś, jednak chłopak nie poddaje się i nadal szczerzy się tym swoim obrzydliwym uśmiechem. Truposzka przybiera więc inną taktykę. Uśmiecha się podstępnie, ignorując złośliwe żarciki i wyciąga swój czarny zeszyt po przejściach.  Jasiek spogląda zaniepokojony na Gosię, od której emanuje wewnętrzny spokój - niedobrze! Garnitur, którego tak nie znosi, zaczyna go uwierać, a krawat zdaje się zaciskać na jego wątłej szyi... On się nie podda! Trzeba działać nim ta Potworzyca coś wykombinuje. Wybiega więc z klasy, ku zdziwieniu wszystkich obecnych. Truposzka jednak nie łudzi się, że to koniec. 
Haha! I się przestraszył! Oj Gosia, co ty zrobiłaś z człowiekiem! - Baran tarza się ze śmiechu po ławce, widząc jednak minę koleżanki, momentalnie przestaje.  
Drzwi uchylają się ponownie. Staje w nich chłopak w za dużym szarym swetrze i startych dżinsach. Twarz zasłania mu burza czarnych loków. W ręce trzyma gitarę, wszyscy wstrzymują oddechy. I nagle zaczyna grać... Spokojna muzyka odbija się echem o ściany. Dziewczyny urzeczone wpatrują się w gitarzystęTruposzka kiwa z uznaniem głową. Jej brat pierwszy raz się postarał, nawet garnitur włożył i ściągnął jakiegoś kolesia z gitarą. Ale ona ma już wprawę, z nią nie wygra, oj nie... Mścić się może tylko ona. Do klasy na kolanach wjeżdża Jasiek i zaczyna śpiewać w rytm muzyki: 
-Zamienię każdy oddech w niespokojny wiatr  By zabrał mnie z powrotem - tam, gdzie masz swój świat... *
Wszystkie dziewczyny wstają i kołyszą się delikatnie. Jakie to romantyczne! Co chwile jednej wymyka się przeciągłe "ooo".  
Truposzka za to powstrzymuje się, by nie zatkać sobie uszu. Przecież on kompletnie nie umie śpiewać!  Może ma dobry słuch (geny), ale głosu za grosz.  
-...Poskładam wszystkie szepty w jeden ciepły krzyk  Żeby znalazł cię aż tam, gdzie pochowałaś sny   
Jasiek kołysze się bez opamiętania, gapiąc się przez cały czas  swojej "dziewczynie" w oczy . Ta zaś odwzajemnia spojrzenie, tak jak tylko bazyliszki i Truposzki potrafią.  
Karolci po twarzy spływają łzy wzruszenia. Kto by pomyślał, że ich Gosia jest tak barwną postacią! Chłopak właśnie śpiewa jej piosenkę!  
-Już teraz wiem, że dni są tylko po to,  by do ciebie wracać każdą nocą złotą  Nie znam słów, co mają jakiś większy sens  Jeśli tylko jedno - jedno tylko wiem:  Być tam, zawsze tam, gdzie tyyyy! - Podnosi rękę do góry , mrużąc z wyczuciem oczy. 
"O nie, teraz przesadził!" Truposzka patrzy z politowaniem na brata. 
Muzyka cichnie... Gitarzysta wstaje, łypie zza bujnych loczków na klasę, po czym grzecznie kiwając głową wychodzi. Wszyscy klaszczą bez opamiętania, Szczypiorka  za to patrzy z nieukrywaną grozą na dzieci.. "Co z nich wyrośnie? Co z  nich wyrośnie" powtarza w myślach, kręcąc z rezygnacją głową.  
-Dziękuję - Jasiek uśmiecha się niby zakłopotany - Gosieńku, wszystkiego najlepszego! - po czym nachyla się do zniesmaczonej dziewczyny i mówi jej na ucho: 
-Radzę ci, nie zadzieraj z Jaśkiem... Bo zemsta jest słodka - chichocze złośliwe i wychodzi. 
Dziewczęta patrzą zaciekawione na Truposzkę. Wycisną z niej całą prawdę o jej ukochanym, choćby nawet siłą! Muszą przecież wszystko wiedzieć! Znać każdy najdrobniejszy szczególik... Małgorzata w końcu wstaje, emanuje od niej niezmącony spokój, co wobec zaistniałych okolicznościach, może wydać się lekko nienaturalne. Kiedy orientuje się, że każda para oczu zwrócona jest w jej stronę, z złośliwym uśmieszkiem zaczyna: 
-Dnia piętnastego lutego  znaleziono na dnie stawu zwłoki Jana Jankowskiego, brutalnie pobitego i prawdopodobnie po śmierci posiekanego. Sprawcy nie znaleziono, ale przypuszcza się, że morderca miał jasne włosy. Jaki mógł być motyw mordercy? Zazdrość, gniew? Cała rodzina jest w żałobie... Jego ekhm... "dziewczyna" nie pojawiła się na pogrzebie. Jan Jankowski, znany jako pajac wchodzący bez uprzedzenia do klasy... nie żyje - po czym zanosi się krótkim śmiechem.  
Dopiero po długiej chwili milczenia klasa orientuje się, co oznaczały słowa Truposzki.  
. . .  
-Dobra robota! - chłopcy przybijają sobie zamaszyście piątkę.  
-Jasiek, kompletnie ci odbiło - Mówi Florek, gdy wychodzą na pokryty cienką warstwą lodu chodnik - o co tym razem chodziło? 
Gitara przyjaźnie pobrzękuje, gdy jej właściciel przyśpiesza kroku. 
-Wiesz jak to jest z siostrami, czasem trzeba im pokazać kto rządzi! 
-Ja nie wiem... śpiewałeś jej serenadę! No, ale to było dobre! Widziałeś jak nam panienki ładnie klaskały? - Floruś rechocze po swojemu - jakby co polecam się na przyszłość. Tylko błagam cię.. Już nigdy NIE ŚPIEWAJ!!! Brzmiałeś gorzej od bioloszki, kiedy ją Snickers ugryzł! 
-Nie ściemniaj! Mam głos jak.. Elvis Presley!  
-Za te słowa czeka cię niechybna śmierć...



* "Zawsze tam gdzie ty" Lady Pank

Pozdrawiam serdecznie. 
PS. Koniec szkoły, a opowiadanie jest po części o...szkole. Co zrobić?