.navbar { display:none; }

niedziela, 31 marca 2013

Wesołych świąt!!!

Wszystkim wesołych świąt Wielkanocnych! Jak to mówią, wesołego jajka! Czytajcie mojego bloga i piszcie... No i tyle chciałam powiedzieć :-)

Fajnie :)


Dlaczego krowa, zapytacie... Bo jest fajna :-)

Synonimy do słowa "fajne" :

-ciekawy
-interesujący
-ładny
-emocjonujący
-dobry
-niezły
-zaskakujący
-niezwykły
-zabawny
-cudowny
-doskonały
-nowoczesny
-wspaniały
-urodziwy
-przystojny
-fenomenalny
-drogi
-oryginalny
-sympatyczny
-modny
-śmieszny
-kosztowny

Pewnie znalazłoby się jeszcze więcej...
"Fajny" to słowo... zagadka! Powiesz komuś, że mój blog jest fajny (mam taką nadzieję...) i niewiadomo co ten ktoś o blogu mym sobie pomyśli...
Ciekawe skąd wziął się ten przymiotnik? Od fajki?
Chodź pójdziemy na fajkę! Będzie fajnie... ????????
Może tak kiedyś mówiono? Ja tam nie wiem...

piątek, 29 marca 2013

W odpowiedzi na Wasze pytania

Odpowiem na trzy zadane mi pytania od Anonimków:
1. "Też gram na flecie!:-)A masz nutki do ,,Czerwone jabłuszko"? "
2." Suuuper! o! mam pytanko czy ty piszesz książkę? Jak nie to musisz zacząć! :-) "
3. "śliczne! Zrób jakiś filmik jak coś ulepić!"



1. Oto nutki "Czerwone jabłuszko"
2. Piszę książkę, ale nie wiem czy dam radę ją dokończyć. Napisałam połowę, ale mi się nie spodobało więc zaczęłam od nowa. Jak na razie jestem na początku, to jest jedna trzecia zeszytu. Pomysł na książkę zapoczątkowali panowie, którzy wnosili meble do bloku... Coś mnie natchnęło i zaczęłam moją książkę, Pisanie książki czy różnych opowiadanek sprawia mi ogromną przyjemność, może komuś z was sprawi to tyle radości co mi więc zachęcam :-)

3. Ja proponuje zajrzeć na You Tube i tam znajdziecie mnóstwo filmików jak zrobić różne rzeczy z modeliny ;-)

wtorek, 19 marca 2013

"Pani Sczygło" 5

Pam, pam, pam, pam, pam, pam- z pokoju nr. 3 rozlegało się równomierne stukanie. To Tosia siedziała na łóżku i z nudów odbijała kauczuk. Zenosława siedziała na stole i oglądała swoje nowe buty. Co ona w nich widzi? Zapytałby normalny człowiek, ale Zenosława należała do rodziny Pumperniszklowiczów, od dawna skrywających mroczny sekret. Nagle z korytarza dało się słyszeć dziwne odgłosy. Takie odgłosy wydają tylko buty Pani Szczygło!!! Co Ona ode mnie chce?! Dziewczynka popadała w panikę. Schowała się pod kołdrę tak dobrze, że nie było widać czubka jej głowy.
-usiądź na moim łóżku! –rozkazała Zenosławie. Dziewczynka posłusznie usiadła… tylko, że… na jej… głowie. Po chwili się poprawiła. Drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju wdarł się zimny wiatr z jeszcze zimniejszą bibliotekarką.
-gdzie jest Tośka?! –rzuciła do Zenosławy.
-www pokkoju minus jeden wypaliła przerażona dziewczynka. Wzrok pani Szczygło zatrzymał się na kołdrze i Zenosława nie wiedziała, co robić. Za chwilę wyda się tajemnica. Pani Szczygło żółwim krokiem podeszła do łóżka. Kiedy już wyciągała ręce by podnieść do góry ręce, jej uwagę zwróciły wypukłości na kołdrze Zenosławy. Uniosła pościel z uśmiechem triumfu, który za chwilę zamienił się w rozczarowanie. Czyli naprawdę jest w pokoju -1? Pani Szczygło wbiegła w czeluści mrocznego korytarza i słuch o niej zaginął… no dobra może nie do końca



. . .
 
Okazało się, że tajemniczy pokój naprawdę istnieje był to… schowek na miotły. Mieścił się no… logiczne na piętrze -1. Pracował tam sprzątacz niejaki pan Frogilok. W przeszłości badał żaby. Pani Szczygło po przejściu 10 schodków otworzyła drzwi od schowka. Weszła nawet nie podejrzewając gdzie się znajduje. Krzyczała, co chwila:
-Tośka wiem, że tam jesteś! Wyłaź! A gdzie jest włącznik?
Gdy przechodziła na jej głowę spadło ogromne wiadro z wodą, a miotła spłaszczyła jej nos, co unieruchomiło ją na kilka minut. O dziwo jej nos wyglądał jak zwykle. Akurat przechodził tamtędy pan Frogilok. Poślizgnął się i przewracając  zamknął drzwi od schowka. Były to drzwi tak stare, że nie dało się ich już otworzyć.
Kiedy pani Szczygło, zrozumiała, że została nabrana krzyknęła któryś raz z kolei tego dnia:
-Tośka ja Cię dorwę!
Nagle z szafy wyleciał kościotrup! No dobra… wcale tak nie było. Zastukały kości i… o nie! To jednak jest kościotrup!
Pani Szczygło wcale nie była przestraszona. Wiedzieliśmy, ze to prawda! Jedna koścista ręka zbliżyła się do bibliotekarki. Ona zrobiła to samo. Nagle kości mocno zaczęły zgniatać dłoń pani Szczygło. Kości chrupotały a stwór wydawał przeraźliwe wrzaski. Potem chwycił panią Szczygło za włosy i wytargał. Głowa kościotrupa zaskrzypiała i obróciła się o 180 stopni. Z oczu potwora wyszedł włochaty pająk i wskoczył na nos bibliotekarki a Ona zemdlała…
CDN ;)

niedziela, 17 marca 2013

"Matematyka słów"

Oto artykuł napisany przeze mnie w szkolnej gazetce:

Można powiedzieć, że każda litera odpowiada jakiejś cyfrze. Jak powiemu J-E-D-E-N to tak naprawdę mówimy 1376717? Czyli jak mówię "Mam  TRZY latka" twierdzę, że mam24212827 lat??? Czyli sto lat to tak naprawdę mniej niż trzy. Czyli starsza pani mająca sto lat ma 232419 lat. To znaczy, że mylimy się mówiąc mam trzy lata, bo tak naprawdę mamy B lat. Czyli pani mająca sto lat powinna mówić "mam..." Właśnie! Możemy dodać jakąś litere do naszego alfabetu, np. q. I teraz pani mająca 100 lat mówi "Mam aqq lat".
Jeśli mówimy bobasowi " A ku ku!", a on pęka ze śmiechu i się bardzo z tego powodu ślini (nie wiedząc dlaczego...), to mówimy mu "sto". I co w tym śmiesznego?! Ma A lat, a już się uczy matmy. Dobra, z tymi nazwami cyfr to sam kłopot...
Gratuluję wszystki czytelnikom tego posta, którzy zrozumieli o co chodzi. Oczywiście w tym alfabecie nie wystąpiło X. Ci co zrozumieli ten artykuł zrozumieli również tę informacje.
Mam nadzieję, że przez ten tekst nie przestaniecie lubić matematyki.

"Pani Szczygło" 4

Tosia dostała pokój z dziewczyną (Zenofią), która ciągle dłubała w nosie, wydawała nieprzyjemne dźwięki i chwaliła się swoimi butami. Nic gorszego- jak twierdziła, nie mogło się jej przytrafić. Na szczęście za chwilę mieli pójść do parku i mogła uwolnić się od nieznośnej koleżanki.
            Kiedy szli przez czarny, ciemny korytarz z hukiem otworzyły się drzwi. Coś błysnęło na niebie, a do hallu zaczęła napływać mgła. Tajemnicza postać z roztarganymi włosami i czarnym długim płaszczu z, którego ciekła woda, przeszła przez próg. Jej wzrok zatrzymał się na małej bezbronnej Tosi. Przyśpieszyła kroku i gdy już miała ją złapać swoimi wielkimi, krogulczymi szponami, przybiegli ochroniarze. Złapali rozwścieczoną panią Sczygło.
            -Puśćcie mnie! Ta dziewczyna to ona! Ona!- Uczniowie zdążyli jeszcze usłyszeć daremne krzyki bibliotekarki.
            -No to chyba nie pójdziemy do parku- stwierdziła nauczycielka, a dzieci posępnie wróciły do pokoi. Za oknem szalała burza.
            Z komisariatu policji dobiegały nieprzyjemne dźwięki. Pani Szczygło podpisywała dokumenty. Towarzyszył temu ogromny hałas. Jakby kot drapał pazurami tablicę.
Stalówka pióra przebijała się przez papier i rysowała metalowy stół. Przy szóstym bibliotekarka postanowiła pisać w miarę lekko (jak dla niej).
            -Dobrze, że mamy zapas…- policjanci szeptali między sobą. W końcu wypuścili panią Szczygło, co wcale nie poprawiło jej humoru. Był wieczór, a wokoło szalała burza. Zdenerwowana bibliotekarka dreptała w swych za dużych obcasach w stronę „Szczelińca Wielkiego”- schroniska w, którym zatrzymały się dzieci.
            Przed wejściem stał ochroniarz. Bibliotekarce nawet nie przeszło przez myśl, że ją wpuści. Obmyśliła plan działania. Był straszny i skąplikowany. Czy pani Szczygło ośmieli się go wykonać? Pomyślmy… no oczywiście, że tak!
Zobaczyła otwarte drzwi od zaplecza. Zazgrzytała złowieszczo zębami i zatarła ręce z zadowolenia. Weszła. Znalazła się w kuchni. Przez przypadek (a może nie) kichnęła na talerz z mięsem, idąc dalej znów przez przypadek (a może nie) wrzuciła obsmarkaną chusteczkę do garnka z zupą.
-rozpuści się- mruknęła. Nagle przed nią jak z pod ziemi wyrósł kucharz. Chyba był nowy, bo uwierzył, że przemoknięta do suchej nitki z roztarganymi włosami pani pracuje tutaj.
-czy przygotowaliście dla mnie… yyy... Stek? –interweniowała.
Kucharz podał jej stek ten, na który kichnęła i zupę tą z chusteczką. Spiorunowała go wzrokiem i odchodząc wyrzuciła talerze. Teraz wystarczyło odnaleźć pokój Tosi.
                                                                . . .

Mam pytanko... Jak zwykle zresztą. Czy nadal interesują Was losy Tosi i pani Sczygło? Ostatnio zauważyłam, że prawie nikt tego nie wyświetla więc nie wiem czy warto. Pozatym kiedy czytam w komentarzach, że ktoś chce czytać moje posty odrazu chce mi się pisać...  Więc... PISZCIE! :)

piątek, 15 marca 2013

Gra w skojarzenia i SŁOWO


Jest taka zabwana gra... Pewnie ją znacie. Polega na skojarzeniach. Pierwsza osoba rzuca pierwszy lepszy rzeczownik. Druga musi dopasować do niego słowo, które kojarzy mu się z tym rzeczownikiem. Potem ktoś mówi kolejny rzeczownik, który kojarzy mu się z tym, który wymieniła druga osoba... I tak dalej, aż się znudzi. Podać przykład?

-drzewo
-liście
-robak
-tłuszcz
-kotlet                              Słowo nie może powtórzyć się dwa razy!
-ziemniak
-ryba
-jezioro
-lilia wodna
- korzenie
- sznurek
-buty
-piłka nożna

Itd...

Kiedyś bawiąc się w "skojarzenia" z drzewa wyszło mi słowo kanalizacja... Spróbujcie w to zagrać, a pierwsze słowo gry i ostatnie wpiszcie w komentarzach :-) A teraz definicja do słowa słowo...

To coś  co wymawiamy gdy bardzo nam sie nudzi a krem śliwkowy nie wystarcza. Budyń dobrze działa na tę funkcję ale najlepiej zapytać o to myszy bo kto wie więcej od nich? Słowa mają to do siebie, że nie mówią, chociaż francuzi wynaleźli na to sposób. Jaki? Nie wie tego nikt. Nawet Piotruś Pan z Nibylandii.

Jeżeli nie wiecie o co chodzi, to przeczytajcie jeden z postów "od czapy", a od razu będziecie wiedzieli :-) Uwielbiam pisać takie "definicje" bo mój umysł się wyłącza i sobie wtedy odpoczywa gdzieś... tam... Tam gdzie umysły sobie odpoczywają...

wtorek, 12 marca 2013

Ankieta

Stworzyłam zabawną ankietę w której możecie wziąć udział. Umieściłam w niej cztery zabawne pytania na które trzeba odpowiedzieć... ale to chyba wiecie. Zajrzyjcie, uzupełnijcie i oceńcie ;-)
Dziękuje
Tutaj link do niej:
Co byś zrobił/a gdyby...

wtorek, 5 marca 2013

Ciekawe cytaty

Zabawne cytaty z książek, albo takie, które mi się spodobały.

"Romeo i Julia" Wiliam Szekspir
"Julia ukazuje się w oknie.
Romeo: Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna!
Ono jest wschodem, a Julia jest słońcem!"                                         

Ten cytat akurat mnie rozbawił :-) Najzabawniejsze jest to, że Romeo mówi do siebie...
__________________________

"Felix, Net i Nika oraz Teoretycznie Możliwa Katastrofa" Rafał Kosik
"- To i tak ryzykowna operacja- przyznał Felix.-Trochę jak Frodo i Sam niosący pierścień wprost do Mordoru.
-Ja chcę być Frodem.-zastrzegł Net.- Ty możesz być Samem.
- A ja?- zapytała odruchowo Nika.
-No...- Net zawachał się chwilę.-Był jeszcze Gollum."

Ten też oczywiście należy do tych rozśmieszających... Jak by kogoś nie rozbawiło to mówię.
__________________________

" Hobbit" J.R.R. Tolkien

Zagadki Bilba Bagginsa i Goluma:

1. "Korzeni nie widziało niczyje oko,
A przecież to coś sięga bardzo wysoko,
Od drzew wybujało wspanialej,
Chociaż nie rośnie wcale."

2. "W czerwonej stajni trzydzieści białych koni
Kłapie, tupie, a czasem ze strachu dzwoni."

3. "Nie ma skrzydeł, a trzepocze,
Nie ma ust, a mamrocze,
Nie ma nóg, a pląsa,
Nie ma zębów, a kąsa.''

4. ''Oko co tkwiło w niebieskiej twarzy, ucieszyło się ogromnie,
Gdy zobaczyło w zielonej twarzy drugie oko.
Ono jest zupełnie podobne do mnie,
Tylko że  błyszczy nisko, a ja wysoko.''

5. ''Nie można tego zobaczyć ani dotknąć palcami,
Nie można wyczuć węchem ani usłyszeć uszami;
Jest pod górami, jest nad gwiazdami,
Pustej jaskini nie omija,
Po nas zostanie, było przed nami,
Życie gasi, a śmiech zabija."

6. "Nie oddycha, a żyje,
Nie pragnie, a pije."

7." Co gnie żelazo, przegryza miecze,
Pożera ptaki, zwierzęta, ziele,
Najtwardszy kamień na mąkę miele,
Królów nie szczędzi, rozwala mury,
Poniża nawet najwyższe góry."


Zagadek było więcej, ale przepisałam siedem.
______________________________________

"Ostatni elf" Silvana De Mari
- Masz jakieś imię?
-Tak- odpowiedział pewnie malec.
Człowiek znów dziwnie westchnął.
- I jakież byłoby to imię?
(...)
-Nie, nie byłoby. "Byłoby" używa się do rzeczy niepewnych, a imię to pewna rzecz. Każdy być pewien swojego imienia, więc ty powinien zapytać nie jakie byłoby, ekscelencjo, ale jakie być...
- No więc jakie jest to imię?- krzyknęła kobieta- Dobrze, dobrze, nie będe już więcej krzyczeć obiecuję. Nie zaczynaj zów płakać. Nie będę krzyczeć ani cię nie zjem. Jak się nazywasz?
-Yorshkrunsquarkljolnerstrink.
-Możesz powtórzyć?- spytał człowiek.
-Tak, oczywiście, ja móc- potwierdził malec, zadowolony.
Człowiek znów westchnął. Musiał być chory.
-Powtórz- powiedziała.
-Yorshkrunsquarkljolnerstrink.
-Jest od niego jakieś zdrobnienie?
- Oczywiście, że być.
(...)
-I jakie jest to zdrobnienie?
-Yorshkrunsquarkljolnerstrink.
-Ależ oczywiście- powiedział człowiek, który nagle wydał się bardzo zmęczony.
Bez watpienia musiał być chory.
-Będe cię nazywać Yorsh- stwierdził."

To jest fragment jednej z moich ulubionych książek. Yorshkrunsquarkljolnerstrink to elf. Tej nazwy nigdy nie zapamiętałam... Chodzi mi o Yorshkrunsquarkljolnerstrink.
_____________________________________
I tyle cytatów. Jezeli chcecie więcej to piszcie ;-)


                                    



"Pani Sczygło" 3

. . .
W sekretariacie roznosił się nieprzyjemny zapach tanich perfum. Gruba, przysadzista sekretarka siedziała przy biurku.
            -Ja do dyrektora!- pani Sczygło uniosła rękę do góry i mocno uderzyła w biurko.
            -Papapapappanie ddyrektttorze. Pppani Szczy… to znaczy bibliotekarka do ppana.
            -Gdzie pojechała klasa piąta „c”?- pani Szczygło zatrzasnęła za sobą drzwi.
            Przy stanowczo za małym biurku siedział stanowczo za gruby dyrektor. Gabinet sprawiał nieprzyjemne wrażenie. Na ścianie wisiało pięć obrazów, każdy coraz bardziej ponury od poprzedniego.
            - Czy pani ma uprawnienia? – spojrzał na nią spod okularów.
            - Oczywiście… - zamrugała, a w myślach dodała – oczywiście, że nie!
            Dyrektor wolno wstał z krzesła, podszedł do wąskiego regału. Wyjął szary segregator i kaszlnął donośnie, gdyż wszędzie unosił się kurz.
            -W Sudetach , w „Szczelińcu Wielkim”- mruknął pod nosem i potarł wąsy. Usiadł ponownie dając wyraźnie do zrozumienia, że jest zajęty.
Czarny autokar, który zapewne kiedyś był biały jak twierdziła policja  nie spełniał wymogów. Uważali, że jest za brudny i kierowca powinien wymienić opony.
            W wolno przesuwającym się szarego aut jechał mały, czarny, stary samochodzik. W mrocznych, czarnych czeluściach pojazdu, przez przyciemniane muchami szybki wyglądała ponura, zgarbiona postać. To była pani Szczygło! Obok stała mała, czarna walizeczka. Możliwe, że właśnie teraz leżał w niej kościotrup o, którym tyle słyszano.
            -Dziewczyna dostanie nauczkę!- bibliotekarka zwykła prowadzić monologi.-Jak ją dorwę to popamięta! W końcu odzyskam to, a wtedy cały majątek będzie mój! Błachachachacha!
            Gazeciarz, który właśnie miał jej wręczyć gazetę w ostatnim momencie zrezygnował ze swoich zamiarów i przestraszony czmychnął jak najdalej.
CDN

Przepraszam, że piszę takimi maleńkimi fragmentami, ale nie chcę robić za dużych postów. O. I bardzo dziękuje za komentarze. Kiedy przeczytałam "Pisz" Anonima, odrazu nastawiłam się pozytywnie do pracy. Piszcie dalej, czytajcie, a wcześniej odwiedzajcie ;-)


sobota, 2 marca 2013

Pani Sczygło 2

. . .
(...) Po szkole Tosia postanowiła pójść do biblioteki aby wypożyczyć ostatnią książkę.
-Nie ma pani Szczygło?- rozejrzała się po bibliotece.
- Poszła na pogrzeb... To jedyna rzecz, która odciąga ją od pracy.
-Taki jej klimat-zachichotały.
            -Jak chcesz to wypożycz książkę.
Tosia podeszła do regału i zaczęła szperać w książkach.
            -„Romeo i Julia” było, siedem części” Harrego Pottera”, było, Słownik języków bliskoznacznych, było.
W końcu znalazła odpowiednią i pokazała koleżance.
            -O! Nawet kaligrafowana! Tylko bardzo, ale to bardzo stara… Przez wielkie S.- Oceniła i wsunęła kartę z książki do odpowiedniego przedziałku. Tosia wsunęła cegłę( książka była naprawdę bardzo ciężka) do plecaka. Nawet nie wiedziała, że zaczynają się jej kłopoty.
. . .
Następnego dnia biblioteka była zamknięta. Choć pani Szczygło nie żałowała jej odwiedzić. Otworzyła posępnie drzwi i zerknęła na brudne regały. Między książka „Romeo i Julia”, a pierwszą częścią „Harrego Pottera” dreptał pająk. Bibliotekarka nie zamierzała go strzepnąć. Jak miała w zwyczaju podeszła do półki z napisem „NIE RUSZAĆ!!!” I się przeraziła! Półka była pusta! Piękna, pisana ręcznie, kaligrafowana książka zniknęła! Przestraszona pani Szczygło przesuwała drżącą rękę po półce. Nagle wcisnęła mały, niemal, że niewidoczny ,czarny guzik. Rozległ się donośny trzask i regał obrócił się ukazując mroczne wejście. Prawdopodobnie były to podziemia biblioteki. Z podłogi aż po sufit ciągnął się długi kabel. Podłączony był do starego komputera. Bibliotekarka zerwała go i ciągle drżąca ręką wcisnęła guzik ALARM!
            Dwóch czarnych panów pojawiło się znikąd. Weszli z panią Szczygło do biblioteki, a ona zaczęła wystukiwać polecenia na klawiaturze komputera. Po chwili zniknęli tak jak się pojawili…
. . .
Mały Kacperek krzątał się w kuchni. Został sam w domu i postanowił to wykorzystać. Mama jak zła wiedźma kazała mu jeść batoniki zbożowe. Właśnie dobierał się do cukierków, a potem miał zamiar zjeść batonik „Kinder Bueno”, gdy nagle rozległ się dzwonek. Kacperek wahał się czy otwierać, ale pomyślał, że to święty Mikołaj. Otworzył drzwi i zobaczył panią Szczygło. Wyglądała jak upiór. Włosy sterczały jej dęba, a nos… A nos wyglądał jak zwykle.
            -Ooo! Czy pani jest czarownicą? Gdzie pani ma kota? Na pewno jest czarny!
            -Wcale nie mam kota!- Odpowiedziała speszona, ponieważ go miała.
            -A tak w ogóle to gdzie pani ma kapelusz? Zgubiła go pani?
            -Nie mam żadnego kapelusza! -Wywarczała.
            -No tak… Skoro go pani zgubiła… To logiczne!
            -Ach!!! Gdzie jest Tośka!!!- Nie wytrzymała.
            -Pani chce nas przerobić na paszteciki! Ale nie damy pani miotły! Tosia dobrze ją schowała! Nigdy jej pani nie znajdzie! A poza tym Tosi też pani nie znajdzie! Pojechała na wycieczkę!- Szybko zatrzasnął drzwi.
            Wziął telefon do ręki i wykręcił numer do mamy.
            -Mamo!!!- krzyknął – Była u nas czarownica! Chciała nas przerobić na paszteciki. Dobrze, że Tosia schowała miotłę.
. . .

Na razie tyle. Jeżeli chcecie abym dalej pisała "Panią Szczygło to piszcie w komentarzach. Mam zapisane jeszcze dużo, ale chciałabym wiedzieć czy interesuje Was choć trochę to opowiadanie.