.navbar { display:none; }

sobota, 22 marca 2014

Wiosna! Cieplejszy wieje wiatr!

Nawet nie wiecie jak bardzo się zdziwiłam, gdy wychodząc ze szkoły poczułam, że coś mi intensywnie nagrzewa policzek! Słońce?! To na tym świecie jeszcze coś takiego jest? Przez tyle ponurych dni lało, padało, że człowiek miał prawo zapomnieć. Teraz staram się wychodzić wcześniej do Szkoły Muzycznej, by korzystać ile się da z tego darmowego grzejnika na niebie ^^ 
Powiem więcej... byłam dzisiaj nad jeziorkiem, to jest zbiornikiem wodnym. Siedziałam wraz  z przyjaciółką na futerale księdza, ksiądz grał na gitarze, a  dwa osobniki nie chciały śpiewać, bo jeszcze jakiś przechodzień usłyszy. Tak oto zmarnowaliśmy szansę na nastraszenie kaczuszek. Ach ta ludzka wstydliwość! 

Zbliża się mój bezdomny debiut! Już niedługo będę miała zaszczyt zagrać flecistkę na dworcu i to w obszarpanym swetrze. Trzymajcie kciuki! 

A teraz coś czego tu nigdy nie było, czyli... "czego nie lubię". Pomysł zapożyczyłam od Poli (mam nadzieję, że się nie gniewasz). Nie miałam pomysłu na posta, a też nie chciałam bez przerwy męczyć Was moją pupilką - Truposzką. 

Nie lubię gdy mówią na mnie Staśka - To jest naprawdę denerwujące. Albo Stachu, Stasiek... Co jest takiego w tym imieniu, że ludzie lubią go przekręcać, zmieniać byle by nie proste "Stasia". Dlaczego na Karolinę nie mówią Karol, a na Olę Olek... Tylko nad tą Stasią się tak męczą!

Nie znoszę biedronek... - dlaczego dzieci kochają tak te stworzonka? Brzydkie to, głowa przypomina kask rozzłoszczonego robota... i te kropki! Nie... To jest najgorsze co może być - biedronka!

Nie lubię "szczerości"- nie chodzi mi tu o szczerość jako taką, tylko o ten pretekst, żeby kogoś obrazić. "Jestem szczery więc go przezywam". Strasznie mnie to denerwuje. Czy aż tak trudno jest trzymać język za zębami? Rozumiem, żeby się komuś coś wymsknęło, ale tak specjalnie sprawiać komuś przykrość? Nieee... to nie w porządku. 

Nie znoszę słuchać początkujących skrzypków - to brzmi tak... okropnie, że tylko uszy zatykać. Współczuję rodzeństwu, które ma za brata/ siostrę skrzypkowego muzyka. Już lepsze jest przejeżdżanie paznokciem o tablicę...  no dobra, bez przesady. 

Nie lubię języka angielskiego - Już same początki z tym językiem były dość... drastyczne. Pierwsza lekcja angielskiego polegała na tym, że nauczycielka się na naszą klasę darła, kazała wstawać i robić słoneczka rączkami. Potem mieliśmy nauczyciela, który tylko grał z nami w kalambury (wcale nie musiały być  to angielskie kalambury). Jedną panią mieliśmy naprawdę w porządku (nawet śpiewała w zespole), ale wyjechała do innej szkoły :( Nie wiem czy kiedykolwiek polubię ten język. Polski jest przecież taki ładny! Po co mi inny?

Nie lubię rapu - dla mnie jest to tylko szybkie mówienie... Zawsze brzmi tak samo ^^

Nie lubię Tesli - tyle się o tym naukowcu nasłuchałam, że od jego imienia uszy mnie zaczynają boleć...

Pewnie tych rzeczy uzbierało by się duuużo, ale nie wolno być takim pesymistą, co nie? Powiedzmy, że nie lubię tylko tylu. 

A już niedługo kolejny rozdział Truposzki. Błahahahaha! 

Pozdrawiam serdecznie

5 komentarzy:

  1. Zgadzam się! Biedronki są ochydne! Uznaję tylko sklep "Biedronka" bo można nażerć się w nim we dwie osoby za trzy złote. Ale jego logo z biedronką-pijanicą z czerownym nosem też mnie obrzydza.
    Twoje imię po prostu ma dużo możliwości przerabiania, dlatego tak chętnie to ludzie robią. Mam przyjaciółke Basię i też nie mogę się powstrzymać, by nie mówić na nią Basik, Basia, Baśka, Basi... Nie lubię nudy!
    Debiut... Trzymam kciuku, aby ten sweter okazał się wygodny! Bo że świetnie zagrasz to jestem pewna!
    TAK! Rysowanie na lekcjach jest najfajniejsze. Rysuję kiedy się da! Mam to po tacie, on malował na wszystkich wykładach... Do teraz tak robi, choć poodbno jest dorosły i poważny.
    Sklejałam słuchawki taśmą, bo odpadły im te gąbki osłaniające uszy... A teraz przygniotły je książki i trach!
    Hej

    OdpowiedzUsuń
  2. słońce wyszło w końcu zza chmur i chyba cieszy to każdego :)
    nie mam nic do biedronek, ale do moich ulubionych stworzonek to nie należy. ich czerwony kolor przyciąga moją uwagę, ale robacze nóżki odrzucają moje przychylne nastawienie do nich.
    jednak wolę ssaki ;3 kocham skrzypce... ale masz racje, poczatkujący potrafią czasem rozerwać bębenki w uszach. ale jakoś ćwiczyć muszą :)
    też nie lubię rapu... nawet powiedziałabym wiecej, ale szanuję gusta ludzi którzy go słuchają
    aczkolwiek dla mnie jest to niemożliwoscią.
    Pozdrawiam cieplutko :)
    ayuna-chan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę nie lubisz biedronek? Mnie bawią te małe stworzonka. Chłopaki z naszej klasy kiedyś znaleźli w szkole ich... gniazdo? I nazywali jedną Stefan. Potem mówili tak na wszystkie biedronki, jakie zobaczyli.
    Wiesz co? Znam jedną Karolinę, na którą mówią Karol. Faktycznie zdrabnianie imienia jest strasznie denerwujące. Znaczy nie każde, bo nie wyobrażam sobie mówić do Ciebie 'Stanisława', a Ty do mnie 'Aleksandra'.
    Ach! Ci skrzypkowie! Pierwszoklasiści to jakaś masakra ;__; też nienawidzę ich słuchać. Chyba nie ma innego instrumentu, który ma takie początki jak skrzypce. No i altówka jeszcze.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jasne, że się nie gniewam, że zapożyczyłaś pomysł. Powinnam raczej dziękować Ci na kolanach, że spodobał Ci się mój post i zainspirował Cię:D A' propos podziękowań- dzięki za świetny komentarz na moim blogu. Uwielbiam Twoje wpisy i komentarze, zawsze poprawiają mi humor:D
    Ach, wiosna! Jak ja na nią czekałam! U mnie jeszcze niedawno było 20 stopni, zero wiatru, słońce na maksa... A teraz niestety się popsuło i jest zimno;(
    Cóż, ja w przeciwieństwie do Ciebie uwielbiam angielski i myślę, że jest naprawdę przydatny, bo w żadnym państwie (poza naszą ojczyzną, naturalnie) po polsku nie mówią. W dodatku na prawie całym świecie mówią w języku Brytyjczyków, więc znajomość angielskiego w dzisiejszych czasach to rzecz... No wręcz niezbędna. Chociaż z drugiej strony, można się za granicą posługiwać na migi;)
    Biedronki sporo straciły w moich oczach, odkąd jedna lekko mnie ugryzła i zostawiła na mnie jakiś dziwny, pomarańczowy płyn. Ale i tak bardzo lubię te owady:D
    Cóż, moje imię często ludzie biorą za zdrobnienie (to jest moje pełne). A koleżanki dla żartu czasem mówią na mnie Apolonia, Polinezja, Polikarp (tak, serio). Szczerze mówiąc, lubię kiedy rodzinka mówi do mnie "Polcia", "Poluś"... To takie słodkie, czyż nie? Fajnie jest poczuć się jak mała dziewczynka;)
    O rany, jak ja nienawidzę tekstów typu "Ale beznadziejnie wyglądasz. Szczera jestem, co nie? (złośliwy rechot"). Więcej nie piszę, bo doskonale to ujęłaś w swoim poście.
    Pozdrawiam!
    Pola

    OdpowiedzUsuń
  5. Też nie lubię angola, i o dziwo też miałam pecha do nauczycieli...W większości próbowali mi udowodnić że jestem idiotką i nic nie umiem, nawet jak byłam w podstawówce i miałam prawo nie umieć... Więc uczę się sama i mam gdzieś szkolny angielski. Zresztą, jak to powiedziała moja kumpela, ten szkolny brzmi dla anglika tak jakby nas ktoś tytułował od ,,waćpanów" i gadał jak z Sienkiewicza....Całkiem nieżyciowe.
    Ha, powinnaś posłuchać początkujących basistów! Może dźwięk tak nie daje po uszach, ale jest smętny, depresyjny i nudny. Bum-bum-buum....I to jeszcze nierówno. Ostatnio zdjęłam słuchawki z podkładem i posłuchałam jak ja właściwie gram. I to było straszne!!
    Powodzenia w byciu bezdomnym z fletem :) Nie zapomnij kapelusza na drobniaki wystawić i wrzucić do niego dychy żeby nie było że źle grasz :D

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli już przeczytałeś posta to migiem go skomentuj!
A jeśli już to zrobiłeś to z góry dziękuję! :)
Nie mam nic przeciwko spamom. Tylko muszą być to porządne spamiki, to jest komentarz plus reklama bloga.
Pozdrawiam Sia Siaa :-)