.navbar { display:none; }

niedziela, 1 czerwca 2014

Morze!

Witam, cześć i czołem!
Wróciłam znad morza, ale nie, nie martwcie się - nie było żadnego opalania się, odpoczywania, plotkowania, czy wycieczek do sklepu. Powiedziałabym, że wręcz odwrotnie. Pogoda była, jaka była - deszcz, ciemne chmury, wiatr i mróz, choć przyznam się, że nie przeszkadzało mi to zbytnio. Wiem, wiem: "jak to nad morzem nie przeszkadzała ci paskudna pogoda?!", choć trudno uwierzyć, to własnie tak było ^^

Dzień pierwszy...
Dziesięć godzin podróży, straszne historie i widok na ciemny las oświetlony jedynie przez księżyc. Opatentowałam niezwykły, autokarowy sposób zasypiania! Opierałam czoło o podgłówek fotela z przodu i już odpływałam. 

Dzień drugi...
Spaliśmy w świetnych, drewnianych, dwupiętrowych domkach, których schody musiały służyć do zabijania - dziwacznie powykrawane, tak, że nie raz prawie wywinęłam na nich fikołka. Okolica była sympatyczna - las i jeziorko. Pierwszego dnia włożono nam wiosła w dłonie, zmuszono do przełożenia przez głowę kolorowych kapoków i wymuszono skok do dziwnego obiektu pływającego, zwanego pontonem. Potem słowami "miło było was spotkać" popchnięto w głąb jeziora. I radźcie sobie sami! Bez opiekuna, wokół lodowata woda i niesprzyjający, silny wiatr. Skończyło się trzykrotnym zderzeniem z molo, ugrzęźnięciem na mieliźnie (niezapomniane, spanikowane uderzanie wiosłami o brzeg, na szczęście się uratowaliśmy) i dostaniem długimi gałęziami po głowach. Spostrzegłam, że dziewczęta odznaczają się silniejszym chartem ducha, cierpliwością i pracowitością. Pięćdziesięciu procentom chłopców nie chciało się wiosłować... Zabić i posiekać (jak zwykła mawiać moja koleżanka). 
Po dwóch godzinach wiosłowania, gdy wymęczeni wróciliśmy do domków, wysłano nas samych o 22:00 w las. Było świetnie! Zabawa była prosta:
Podzieliliśmy się na 7 grup, każda dostała wielki kawał drewna z kompasem i przyklejoną mapą, na której wyznaczonych było 10 punktów. Mieliśmy do tych punktów dotrzeć (po ciemku!) i przy każdym odszukać kartkę  przytwierdzoną do drzewa z wydrukowanym znakiem (gwiazdą, krzyżykiem, błyskawicą itp), po czym ten znak przerysować. Po upływie godziny i piętnastu minut mieliśmy wrócić z wypełnioną tabelką. Jeden punkt znajdował się na cmentarzu w środku lasu... Nie pomogło pytanie "a jak będą tam akurat odprawiać czarna mszę?!". Wróciliśmy o 23:00, odnalazłszy 7 znaków :) 

Dzień trzeci...
Wycieczka po trójmieście. W Gdańsku podzieleni na drużyny lataliśmy z mapami i odpowiadaliśmy na pytania związane z pewnymi zabytkami i miejscami. Niech żyją przypadkowi przechodnie i pani z punktu informacyjnego! 
Po południu lot nad jeziorem. Na wysokości piątego piętra przeciągnięto linę, po której my... zjeżdżaliśmy? Oj zapomniałam nazwy tego urządzonka :c W każdym razie wkładaliśmy takie dziwne szelki do których przyczepiali hak z linką umocowaną do liny nad jeziorem i siuuup popychali nas z wysokości (jak już wspomniałam) piątego piętra, a my "lecieliśmy" nad jeziorem, po czym zatrzymywaliśmy się zwisając nad brzegiem i wychowawca na rowerku wodnym po nas podpływał i zdejmował z tej liny. Jeśli ktoś za szybko wcisnął taką wajchę, zanim pod nim znalazł się rowerek wodny... plum, lądował po szyję w lodowatej wodzie. 
Wieczorem była dyskoteka na plaży, podczas której jacyś pijani chłopcy z innego obozu zaatakowali nas gazem pieprzowym. To naprawdę niezwykłe uczucie, jak gdyby ktoś sypał ci do gardła, oczu i nosa pieprz. 50 osób pokładło się na ziemi kaszląc. No, ale większość osób przyznała, że nie chciałaby cofnąć czasu, to było... ciekawe i jak nie patrzeć lekko śmieszne. 
Wycieczkę uzupełniam zdjęciami z oceanarium ^^
Latałam jak szalona z aparatem w dłoni, czytając informacje o rybach... :D A budynek był czteropiętrowy! 


Nawet nie wiecie, jak trudno było ja uchwycić. To Rozdymka (nie wiem, czy naprawdę tak się nazywa)
pływała w tą i z powrotem w zawrotnym tempie. 
Ta ryba mnie przeraża! Wygląda jak duch...
Trzęsło się to niezmiernie, dlatego zwróciłam uwagę. Kiedy grozi jej niebezpieczeństwo
wyrzuca swoje wnętrzności! Po 9 dniach je... rekonstruuje? 
Dzień czwarty...
Czyli Malbork (!!!:D) i pożegnalna dyskoteka. 

Fajka wykonana caluteńka z bursztynu! 0.o



Bursztynowy pendrajw i mój kciuk na górze ^^


Tak kiedyś wyglądała reklama osoby wykonywającej broń, czyli jak można jej użyć...

Dzień piąty...
Zostałam drezyniarzem! Co to drezyna? Takie urządzonko co porusza się po torach. Na pewno kojarzycie z kreskówek. Napędza się to ręcznie... Mój kochany wychowawca stwierdził, że jesteśmy najsłabszą drużyną. "A więc tak?!" pomyśleliśmy. Przez połowę drogi pruliśmy jak szaleni przez tory, śpiewając przy tym donośnie. Jest to pewnie jeden z powodów, dla których dzisiaj tak bolą mnie ręce! ^^
No, ale mam "Prawo Jazdy na drezynę ręczną". ^^ Nie wiem po co mi ona skoro mieszkam w zatłoczonym mieście, ale nigdy nic nie wiadomo!



No to tyle ;) Starałam się zbytnio nie rozpisywać, bo post nie miałby końca! Mam nadzieję, że cokolwiek zrozumieliście...
Pod poprzednim postem pytaliście, co to te "Kształcenie słuchu". Jak zwykle nie sprecyzowałam. To lekcja w Szkole Muzycznej, na której człek uczy się nut, interwałów, ćwiczy słuch itp.

Pozdrawiam serdecznie: Niech żyje morze polskie!

12 komentarzy:

  1. No tak, jak mogłam przypuszczać, ze Sia Siaa pojedzie na spokojną wycieczkę polegająca na opalania się na złocistej plaży! Swoją drogą, daleko macie, ja nad morze śmigam w dwie godzinki autostradą :D Taki powiew cywilizacji...
    Jeżeli chodzi o zwiedzanie miast na własną rękę, masz już chyba mistrza :) Podobnie jak z łażenia po cmentarzu, ale bajerancki pomysł! Masz fuksa, jak raz się wybrałam po zmroku w to przerażające miejsce, prawie wpadłam do świeżo wykopanego grobu! W lesie chociaż już nie chowają, aczkolwiek ,,stare" duchy są chyba groźniejsze.
    Chciałabym jeździć drezyną do szkoły :) Akurat tory mi pasują idealnie spod domu aż do samej szkółki. Ale zderzenie z InterCity nie byłoby chyba najprzyjemniejsze! Lepiej nie wykorzystuj swoich umiejętności na polskich torach...Tych używanych, oczywiście.
    Jak będę jechała nad morze, chyba wykorzystam twój harmonogram wycieczki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja uwielbiam te nocne gry! ^^ Tyle, że nas przeważnie budzą gdzieś tak koło pierwszej - drugiej. Na jednym obozie zakładali nam worki na głowy, a jedną dziewczynę przywiązali do drzewa. Urządzenie, na którym zjeżdżaliście nad wodą nazywa się tyrolka. :) Jechałam na takiej nad pokrzywami. xD Stosuje się ją bardzo często w parkach linowych. Uczucie przecudne, nieprawdaż? ^^ Ta reklama przeraża! I Oni myśleli, że takie coś zachęci do kupna broni! Przecież to jest straszne! ;__; Gaz pieprzowy, powiadasz? To musiało być okropne! Sama jeszcze nigdy nie miałam z nim do czynienia (na szczęście!). Jeżdżenie drezyną musiało być świetne! ^^ Kojarzę ten pojazd z 'Bolka i Lolka', ale nigdy się z nim nie spotkałam. Prawo jazdy na takie coś - zawsze spoko! :D
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej, byłaś w mieście, w którym mieszkam (tj: Gdańsku)! Mam nadzieję, że się podobało, bo jestem absolutnie lokalną patriotką:)
    Wiem, że powyżej zostało to już powiedziane, ale i tak napiszę: to urządzenie to tyrolka. Świetna sprawa, doświadczyłam tego raz w życiu (na placu zabaw... tak wiem, to musiało być po prostu mega profesjonalne i niebezpieczne...), bo zazwyczaj tyrolka to finał parków linowych, których nienawidzę i których się po prostu boję! I nic na to nie poradzę:( Ale Ci zazdroszczę tej tyrolki... i to jeszcze nad jeziorem... musiało być super: ta wolność, wiatr w kasku... wooow...
    Rany i mieliście taką samowolkę? U nas to raczej nie do pomyślenia niestety...
    Też mam prawo jazdy na drezynę! I prawdopodobnie byłyśmy w tym samym miejscu! Nie wiem, do czego mi się to w życiu przyda... ale było tam strasznie wesoło, pamiętam, jak robiliśmy wielki bunt, bo zamiast fajnej zabawy na osobnych drezynach, połączono wszystkie. Wielki bunt polegał na wysiadaniu z drezyn i spacerku przy torach. W końcu rozdzielono pojazdy. Victoria!

    Reklama osoby wytwarzającej broń jest... hmm, urocza!
    Pozdrawiam!
    Pola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach i jeszcze- zazdroszczę wizyty w oceanarium! Musiało tam być niesamowicie... ta rybka to chyba naprawdę rozdymka. Miałam kiedyś prezentację o uroczych zwierzakach, które mogą zabić i tam właśnie umieściłam z koleżankami też rozdymkę. Poszukaj w internecie, wydaje się naprawdę słodka:)

      Usuń
  4. Ha, a to zabawne, bo zaledwie kilka dni temu sama miałam okazję zjechać na tyrolce, co prawda nie nad jeziorem, a nad... no nie wiem, przepaścią? Nad taką dolinką. Bałam się skoczyć, a jak już skoczyłam to potem nic nie pamiętałam z jazdy. Było cudnie. Nie no, tak na serio to rzeczywiście mi się podobało :D
    Wooow, kocham drezyny! Drezyny są fajne. Drezyny są charakterystyczne. Drezyny są MEGA. Kurczę, też chcę takie prawo jazdy :<
    Ryba duch jest świetna ^^ A najbrzydsza ryba na świecie to blobfish. Serdecznie polecam. :D
    B.

    OdpowiedzUsuń
  5. No to musiałaś się nieźle bawić :) . Takie akcje nocne zawsze są fajne :) . Nie zazdroszczę Ci spotkania z tym gazem, ja bym nie chciała poznać takiego uczucia, ale za to poczułam uczucie spadającej cegły na stopę^^. To też ciekawe przeżycie, ale nie polecam Ci go, haha :). Ja byłam w zeszłym roku w wakacje w 10 piętrowym oceanarium. Tam dopiero było biegania! Najfajniejsze było akwarium na dwa czy trzy piętra, w którym pływały rekiny! Ach zapomniałam o sztucznej dżungli! Pełno tropikalnych drzew, chodzisz po pomoście, a nad głowami latają ci małpy. One były tak koło nas, jakby chciały to i nawet na głowę mogły skoczyć :). Mojej kuzynce skoczyła tak blisko głowy, że trochę zahaczyła o jej kucyk włosów :). Ciekawe przeżycie, efekt tylko psuł widok zza szyby i wtedy przypominałeś sobie,że nie jesteś w dżungli. Niestety w Polsce nie spotkałam się z aż tak wielkim oceanarium, ale jak kiedyś będziesz miała okazję to odwiedź to w Wiedniu, jest świetne :).
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale super wycieczka! J to bym się chyba bała zjechać na jakieś linie nad jeziorem!:( Fajnie mieliście że spaliście w domkach a nie w hotelu! Ale ja dawno nie byłam nad polskim morzem. Na dłużśze wycieczki szkolne nasza klasa zawsze jeździła w góry. Chociaż bardzo kocham góry przydałaby sie jakaś zmiana:) To na pierwszym zdjęciu to na prawdę ryba? Śmieszna trochę :P
    Dyskoteki zawsze na takich wyjazdach sa dyskoteki! No ale gaz pieorzowy! Musieliście mieć wesoło!:D
    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  7. ...czyli zajechaliście również do mnie! Trójmiasto jest jednym z najpiękniejszych miejsc w Polsce - pisze to z czystym sumieniem, a nie z jakiś lokalnych nacjonalistycznych pobudek :) Podobają mi się fotografie z gdyńskiego akwarium; byłam tam już tyle razy, aż zapomniałam, że na kimś może ono robić tak duże wrażenie. Chyba dopadła mnie nadmorska rutyna...
    Pozdrawiam i dodaję bloga do czytnika, spodobał mi się :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czerwiec - miesiąc szalonych wycieczek. :P Moja klasa w zasadzie na kilkudniowej w tym roku nie będzie, bo przeciwna stwierdziła, że las to ma za domem. A ja mam przed domem i co? xd hue
    Długo jechaliście, ale chyba warto było. Po co komu bursztynowy pendrive? Nigdy do tego nie dojdę...Reklama tej broni mnie przeraża. Biznes biznesem, ale aż tak? Prawo jazdy na drezynę ręczną wygrywa. Na pewno Ci się przyda. :P

    OdpowiedzUsuń
  9. wow, jaka genialna wycieczka! Ale ktoś miał pomysły! Ja też chcę nauczyć się jeździć drenzyną!
    haha, wpadnięcie na czarną mszę jeszcze by nie było takie straszne. Mielibyście ciekawe doświadczenie życiowe ;)

    Rzeczywiście, dawno nie wpadałam, wybacz, ale masz takiego zajmującego bloga, ze wiedziałam, że aby poczytać i skomentować potrzebuje dość czasu, a zawsze przeglądałam blogi w biegu :( Już się poprawiam!
    Ta przyśpiewka o "witajcie cześć i czołem" jest z kultowego filmu "Miś" :D Dalej powinno być "Jestem wesoły Romek, mam na przedmieściu domek..." i dalej w tym tonie ;)
    Z Bydzi w Karkonosze takie jedzie sie z osiem godzin, w Beskidy dłużej... Oj, ciężka jazda, prawie cała Polska w końcu!
    Tak, idea "pryszniców pzretrwania" wydaje mi sie logiczna. W końcu nei wiadomo, kiedy w życiu spotkamy sie z zesputym prysznicem! Trzeba byc przygotowanym! :DD
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak. Nieco go odmieniłam :) Ale mam w głowie jeszcze więcej pomysłów na udoskonalenia; nie wiem tylko, kiedy czas i moje możliwości pozwolą mi na ich realizację.
    Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże, jaka świetna wycieczka!!! Najbardziej obawiałabym się tego zjazdu nad wodą z piątego piętra - okropnie bym się bała, ale pewnie i tak bym zjechała ;) Taka "szalona" ja =D Gaz pieprzowy, POWAŻNIE?!!! Na twoim miejscu przestraszyłabym się nie na żarty! Brrr... aż mnie strach obleciał! Uuu... jazda drezyną po torach - SZALONE^^ Oj, zazdroszczę tej wycieczki, wprost genialna!
    Pozdrawiam Alokin <3

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli już przeczytałeś posta to migiem go skomentuj!
A jeśli już to zrobiłeś to z góry dziękuję! :)
Nie mam nic przeciwko spamom. Tylko muszą być to porządne spamiki, to jest komentarz plus reklama bloga.
Pozdrawiam Sia Siaa :-)