.navbar { display:none; }

sobota, 20 kwietnia 2013

Nić i nożyczki#1

Patrzyłam sobie kiedyś przez okno. No i natchnęło mnie :-) Oto pierwsza część opowiadanka. Drugą część muszę jeszcze napisać... Chciałabym wiedzieć, czy domyślacie się o co w tym opowiadanku chodzi i pisali w komentarzach. Za każdy dziękuję :-) ♥


________________________________________________________________________

Ulica Bursztynowa. Stare kamienice.  Pierwszy budynek jest obłożony szarą cegłą. Okna ma idealnie kwadratowe  ze staroświeckimi okiennicami. Drzwi, którymi się do niego wchodzi są drewniane, stare i skrzypiące. Żeby usłyszeć ich przenikliwy jęk, trzeba pokonać schodki. Nie jest to takie bezpieczne, ponieważ nie były odnawiane od wielu, wielu lat. Tak samo wygląda drugi budynek, trzeci i czwarty. Tę monotonie przerywa niska budka z wędlinami. Kolorem cegły nie różni się od sąsiadujących z nią budowli. Tylko czerwony szyldzik rzuca się w oczy i ta komiczna nazwa: Mięsko pana Rurzy. Rurza to nazwisko nie pochodzące od nazwy kwiatu, ale i tak twórcę szyldziku mylnie, określa się jako analfabetę... Auta takich ludzi jak i innych, stoją majestatycznie przy krawężniku, jeden droższy od drugiego. Chodnik biegnący w cieniu starych budowli, jest przeraźliwie wąski. Byłby na pewno szerszy, gdyby nie pojazdy lokatorów, zajmujące połowy jej szerokości. Po drugiej stronie ulicy rozciąga się park, jakby wycięty z innego miejsca. No bo jak to jest? Wszystko jest takie szare i ponure, a park wprost emanuje wesołością. Mnóstwo kasztanowców, wierzb, świerków, klonów, dębów, jarzębin i przeróżnych kolorowych drzew, a do tego kręte, zadbane ścieżki i małe ogródki. W centrum parku wybudowano wielki plac zabaw i tylko słychać z okien roześmiane dzieciaki.
Myślicie pewnie, że ludzie słysząc te śmiechy sami się do siebie uśmiechają, ale nie. Przytłoczeni obowiązkami, mając na głowach tony zmartwień, nie znajdują dość siły w sobie by chociaż roześmiać się w duchu. Większość nawet nie zauważa powodu by się na taki wysiłek zdobyć. Narzekają na wszystko, nawet na ponure budynki, w których przyszło im mieszkać,a przecież po drugiej stronie ulicy jest zupełnie inaczej. Zamiast przymknąć oko na szarość po jednej stronie i wędrować ku tej wesołej, otwierają oczy na szarą i zamykają na tę radosną. Gdzie w tym logika?
 Na szczęście nie wszyscy w tym mieście tacy są. Znajdą się i tacy, którzy szukają wszędzie i w innych dobrych cech, nie ograniczając się do tych ponurych, smutnych. Po co ja Wam to mówię, zapytacie, otóż po  świecie wędruje pewna dziewczynka...
. . .
Skacząc przez trawy, omijając chodniki, śmiejąc się głośno- biegnie mała dziewczynka. Twarz ma białą jak papier, włosy układają się w fale, są długie i jasne. Oczka radośnie biegną od jednego przechodnia do drugiego. Nosek, jak to u małych dziewczynek, jest malutki, a usta wydęte, kolorem przypominając malinki. Dziewczynka wciąż biegnie, wciąż się śmieje, lecz nikt nie zwraca na nią uwagi. Ma jasnoróżową bluzeczkę i słodziutką, króciutką, białą spódniczkę. Biały płaszczyk wdzięcznie powiewa jej na ramionach. Do tego wszystkiego białe lakierki, które chociaż dziewczynka biegnie po błocie, wciąż są czyste.
Śmiech ma uroczy, wprost piękny, ale nikt go nie słyszy... Nikt też nie widzi tej uroczej osóbki. Dziewczynka biegnie, a w rączce trzyma szpulkę białej nici. Przez park przechadza się młoda kobieta, jest zamyślona. Wpatruje się bezmyślnie w ziemie, a tam przecież nie ma nic ciekawego..
Dziewczynka przygląda się kobiecie przez chwilę, w rączce trzymając szpulkę nici, podbiega do zamyślonej  i macha przyjaźnie ręką. Ta jakby intuicyjnie podnosi głowę, ale nikogo przed sobą nie widzi, chociaż dziewczynka idzie jeden metr przed nią. Kobieta znów opuszcza głowę, a dziecko ściska mocniej nić. W końcu zbliża się i obwiązuje niteczką nadgarstek zamyślonej. Teraz powinno się coś wydarzyć, nie uważacie? Jednak kobieta nie czuje dotyku małych rączek dziewczynki, ani też nitki, do której jest przywiązana. Ciągle wędruje myślami gdzieś daleko, gdzie jest ponuro i nieprzyjemnie.
Dziewczynka przeciąga nitkę, a jej wzrok pada na auto stojące nieopodal. W mgnieniu oka znajduje się przy pojeździe i obwiązuje nitką jego lusterko. Nikt nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, tak jakby dziewczynka była niewidzialna.
 Nagle zza budynków wynurza się kierownik firmy budowlanej. W ręce trzyma czarną walizkę. Rozgląda się niepewnie, dłonie mu się trzęsą. Wygląda bardzo ponuro, tak jak zwykli wyglądać samotni ludzie.
"Biała" dziewczynka przygląda się mężczyźnie. Gdy zagląda w jego zagubione, błękitne oczy, coś ściska ją za jej małe, dziecięce serduszko. Dzieci są strasznie wrażliwe, a ta dziewczynka bije na głowę wszystkie inne.
Podbiega raźnie do kierownika ,a ten jak wszyscy inni nie spostrzega jej małej rączki obwiązującej nadgarstek nitką. Wkrótce i on staje się elementem białej nitki. Ta nie urywa się chociaż kobieta i kierownik coraz bardziej się od siebie oddalają. Nie napręża się jak powinna się naprężać. Zupełnie tak, jakby była nie skończenie długa.
Mężczyzna  w czerwonej kurtce wsiada do czerwonego samochodu obwiązanego nitką. Wciska pedał gazu i rusza wąskimi ulicami miasta. Niestety kobieta (obwiązana nitką) wskakuje na drogę nie widząc nadciągającego samochodu. Dookoła rozlega się dźwięk hamującego pojazdu, odbijając się echem od ścian kamienic. Kobieta leży bezwładnie na ulicy, krew przerażająco, cieknie stróżkami po asfalcie. Biała dziewczynka patrzy na to wszystko przerażona. Jakby się wszyscy ze sobą zmówili nie ma nikogo w pobliżu kto by mógł pomóc. Kierowca leży nieprzytomny na fotelu.
"Dlaczego ta pani nie wstanie?" dziewczynka bada w skupieniu czerwoną plamę, która sekundę, po sekundzie staje się większa i większa.
Kierownik budowlany wraca się do parku i spostrzega ciało, zalewające się krwią. W mgnieniu oka podchodzi do kobiety i przenosi ją na trawnik. Karetka pogotowia, złowieszczo wyje syrenami, przyciągając za sobą przechodniów.
Kierownik uciska kawałkiem  materiału, który okazał się jego koszulą, krwawiącą ranę kobiety. Kiedy karetka zawozi ją do szpitala i on postanawia się tam wybrać. Biała nitka zwisa mu z nadgarstka ciągnąc się kilometrami za nadgarstkiem kobiety. Dlaczego nikt nie widzi tej nitki, zapytacie, otóż...

3 komentarze:

  1. Jestem pod ogromnym wrażeniem... Pisz dalej i nie marnuj talentu! I wstawiaj swoje teksty na bloga :) J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Łaaaaaaaaaaałłłłłłł *o*
    Żałuję że dopiero teraz tutaj zajrzałam *o*
    Jestem pod ogrooomnym wrażeniem.
    Masz talent! Nie zmarnuj go!
    Pisz swoim stylem, tak jak chcesz, ale mi jednak wydaje się, że lepiej byłoby gdyby druga część była w czasie przeszłym. Ale tak też jest nieziemnsko *o*
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee... Nie no, bez przesady. Początkujący ze mnie amator :3 Ale wielkie dzięki, miło jest słyszeć takie słowa.

      ozdrawiam serdecznie

      Usuń

Jeżeli już przeczytałeś posta to migiem go skomentuj!
A jeśli już to zrobiłeś to z góry dziękuję! :)
Nie mam nic przeciwko spamom. Tylko muszą być to porządne spamiki, to jest komentarz plus reklama bloga.
Pozdrawiam Sia Siaa :-)