.navbar { display:none; }

sobota, 2 marca 2013

Pani Sczygło 2

. . .
(...) Po szkole Tosia postanowiła pójść do biblioteki aby wypożyczyć ostatnią książkę.
-Nie ma pani Szczygło?- rozejrzała się po bibliotece.
- Poszła na pogrzeb... To jedyna rzecz, która odciąga ją od pracy.
-Taki jej klimat-zachichotały.
            -Jak chcesz to wypożycz książkę.
Tosia podeszła do regału i zaczęła szperać w książkach.
            -„Romeo i Julia” było, siedem części” Harrego Pottera”, było, Słownik języków bliskoznacznych, było.
W końcu znalazła odpowiednią i pokazała koleżance.
            -O! Nawet kaligrafowana! Tylko bardzo, ale to bardzo stara… Przez wielkie S.- Oceniła i wsunęła kartę z książki do odpowiedniego przedziałku. Tosia wsunęła cegłę( książka była naprawdę bardzo ciężka) do plecaka. Nawet nie wiedziała, że zaczynają się jej kłopoty.
. . .
Następnego dnia biblioteka była zamknięta. Choć pani Szczygło nie żałowała jej odwiedzić. Otworzyła posępnie drzwi i zerknęła na brudne regały. Między książka „Romeo i Julia”, a pierwszą częścią „Harrego Pottera” dreptał pająk. Bibliotekarka nie zamierzała go strzepnąć. Jak miała w zwyczaju podeszła do półki z napisem „NIE RUSZAĆ!!!” I się przeraziła! Półka była pusta! Piękna, pisana ręcznie, kaligrafowana książka zniknęła! Przestraszona pani Szczygło przesuwała drżącą rękę po półce. Nagle wcisnęła mały, niemal, że niewidoczny ,czarny guzik. Rozległ się donośny trzask i regał obrócił się ukazując mroczne wejście. Prawdopodobnie były to podziemia biblioteki. Z podłogi aż po sufit ciągnął się długi kabel. Podłączony był do starego komputera. Bibliotekarka zerwała go i ciągle drżąca ręką wcisnęła guzik ALARM!
            Dwóch czarnych panów pojawiło się znikąd. Weszli z panią Szczygło do biblioteki, a ona zaczęła wystukiwać polecenia na klawiaturze komputera. Po chwili zniknęli tak jak się pojawili…
. . .
Mały Kacperek krzątał się w kuchni. Został sam w domu i postanowił to wykorzystać. Mama jak zła wiedźma kazała mu jeść batoniki zbożowe. Właśnie dobierał się do cukierków, a potem miał zamiar zjeść batonik „Kinder Bueno”, gdy nagle rozległ się dzwonek. Kacperek wahał się czy otwierać, ale pomyślał, że to święty Mikołaj. Otworzył drzwi i zobaczył panią Szczygło. Wyglądała jak upiór. Włosy sterczały jej dęba, a nos… A nos wyglądał jak zwykle.
            -Ooo! Czy pani jest czarownicą? Gdzie pani ma kota? Na pewno jest czarny!
            -Wcale nie mam kota!- Odpowiedziała speszona, ponieważ go miała.
            -A tak w ogóle to gdzie pani ma kapelusz? Zgubiła go pani?
            -Nie mam żadnego kapelusza! -Wywarczała.
            -No tak… Skoro go pani zgubiła… To logiczne!
            -Ach!!! Gdzie jest Tośka!!!- Nie wytrzymała.
            -Pani chce nas przerobić na paszteciki! Ale nie damy pani miotły! Tosia dobrze ją schowała! Nigdy jej pani nie znajdzie! A poza tym Tosi też pani nie znajdzie! Pojechała na wycieczkę!- Szybko zatrzasnął drzwi.
            Wziął telefon do ręki i wykręcił numer do mamy.
            -Mamo!!!- krzyknął – Była u nas czarownica! Chciała nas przerobić na paszteciki. Dobrze, że Tosia schowała miotłę.
. . .

Na razie tyle. Jeżeli chcecie abym dalej pisała "Panią Szczygło to piszcie w komentarzach. Mam zapisane jeszcze dużo, ale chciałabym wiedzieć czy interesuje Was choć trochę to opowiadanie.

3 komentarze:

Jeżeli już przeczytałeś posta to migiem go skomentuj!
A jeśli już to zrobiłeś to z góry dziękuję! :)
Nie mam nic przeciwko spamom. Tylko muszą być to porządne spamiki, to jest komentarz plus reklama bloga.
Pozdrawiam Sia Siaa :-)