.navbar { display:none; }

sobota, 3 sierpnia 2013

Labirynt

Wspominałam, że będę od czasu do czasu wstawiać posty z przemyśleniami? Nie wiem czy przypadły Wam ostatnio do gustu, ale ja bardzo lubię pisać takie rzeczy. Wpadam w tajemniczy nastrój i mam szaleńczą ochotę podzielić się z moimi czytelnikami tym i owym. Dlatego czy tego chcecie czy nie moje pokrętne myśli się tu znajdą. Nosić będą tytuł labirynt. Od tego iż krętymi drogami musiałam do pewnych rzeczy dojść. No dobra! Macie mnie! Podczas spacerów z moim psem, ale... tak lepiej brzmi :p


Czasem myślę sobie: jakby to było nie istnieć? I nie potrafię sobie tego wyobrazić. Nie umiem odtworzyć nieistnienia. Przecież w sumie wtedy świata by nie było. Dla mnie oczywiście by go nie było. "Dla mnie"... Chm... jakiego "mnie"? Stasi na świecie by nie było to i "mnie" też. Chociaż... Przecież kiedyś nie istniałam. Nie było mnie. Żyję dopiero 13 lat, a tymczasem było ich miliardy, biliony, a nawet i więcej. A ja nie żyłam tyle czasu. Dopiero istnieję 13 lat. I co? To dużo? Nie. To taka maleńka liczba. Takie nic. A i tak nie umiem wyobrazić sobie nieistnienia. Kiedy próbuję przeszywa mnie dziwne uczucie i myślę sobie, że ja to tylko mała osóbka nic nie znacząca wobec kosmosu. Dla mnie ja to bardzo dużo. Nie myślcie sobie, że jestem egoistką, tu nie o to chodzi. Przecież słyszę tylko swoje myśli, potrafię tyle ile JA się nauczyłam. Postrzegam świat po swojemu. I teraz sobie pomyślę, że mimo iż ja muszę (czy tego chcę czy nie) dla siebie tyle znaczyć, to dla innych ludzi nie. Przecież prawie wszyscy ludzie świata mnie nie znają. A  jednak...
Wpływam na innych. Uśmiechnę się do kogoś. Ten ktoś wcześniej bardzo smutny ujrzawszy radość w drugim człowieku i serdeczność, poczuje się lepiej. I zmieni wcześniej postanowioną decyzję.
Próbuję powiedzieć iż my nie wiedząc o tym wpływamy na innych ludzi: dobrze, alb źle.

Na koloniach staliśmy wszyscy w kółku, trzymając się za ręce i śpiewaliśmy apel do Matki Boskiej. No i mnie się zdało, że wszyscy jesteśmy jedną wielką wspólnotą kiedy tak trzymaliśmy się za ręce i śpiewaliśmy tę samą piosenkę. No i uśmiechnęłam się. Prawdę mówiąc przez cały apel ten uśmiech nie schodził mi z twarzy. Kolega stojący obok też się uśmiechał gdy zobaczył mnie radosną. Koleżanka na przeciwko odwzajemniła uśmiech i tak się stało, że prawie wszyscy byli uśmiechnięci ;) Cało kółko.

I to chyba tyle. Nie chcę Was zanudzać, więc tutaj skończę mój drugi "labirynt".
Pozdrawiam: Stasia


2 komentarze:

  1. Jak jesteśmy w grupie i robimy to samo, łączymy się w czymś, to zawsze czuję sie dziwnie- bo niby tak jak ty, uśmiecham sie, bo mi dobrze i bezpiecznie, ale przekora mówi, że nie powinnam dawać się wciągnąć, że jestem sobą i nikt mi tego nie odbierze... Więc uciekam. Naprawdę, polecam wszystkim-nie myślcie za dużo, a szczególnie wtedy, kiedy wam dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie lubię jak dodajesz posty z przemyśleniami!
    Też czasem sobie myślę 'Co by było gdyby mnie nie było na tym świecie?' Nie myślałabym wtedy, nie pisałabym teraz komentarza na świetnym blogu, nie pisałabym maili ze strasznie fajnymi blogerkami. Strach myśleć co by było! Bo chociaż jesteśmy tylko bardzo małą cząstką Świata, wydawałoby się że jesteśmy nie potrzebni. A jednak nie. Dla przyjaciół zawsze jesteśmy potrzebni. I to jest takie magiczne.
    W harcerstwie często mamy kominki i ogniska na ten temat. Wszyscy się wtedy uśmiechają, jest śiwetna atmosfera. Kocham to!
    Zlot zakończony - nowy post :D
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli już przeczytałeś posta to migiem go skomentuj!
A jeśli już to zrobiłeś to z góry dziękuję! :)
Nie mam nic przeciwko spamom. Tylko muszą być to porządne spamiki, to jest komentarz plus reklama bloga.
Pozdrawiam Sia Siaa :-)