.navbar { display:none; }

piątek, 9 sierpnia 2013

Nić i nożyczki#2

Czy pamiętacie jeszcze pierwszą część "Nici i Nożyczek"
Ten post napisałam jakiś miesiąc temu, ale ciągle zapominałam go opublikować...No, tak jakoś zwlekałam. W końcu wzięłam się w garść i opublikowałam (dziękuję Ci Olu :3 Ty mi przypomniałaś i zmotywowałaś), dlatego jeśli chcecie to czytajcie i nie zapomnijcie wyrazić swojego zdania. 


______________________________________________________________________________
Blade, chude rączki chłopca trzymały błyszczące, srebrne nożyczki. Bez tych nożyczek jego życie na pewno wyglądałoby inaczej. Nie rozumiał dlaczego ciągle spotykał na swojej drodze śmierć i ból. Za każdym przecięciem białej nitki czuł dziwny, zimny dreszcz. Dlaczego ją przecinał? Trudne pytanie... Nie lubił "białej" dziewczynki, która wszędzie ją za sobą zostawiała. On, biedaczek ciągle się o nie potykał. Ludzie ich nie dostrzegali. Prawdę mówiąc nie wiedzieli, że takowe istnieją. A on? Czuł satysfakcję niszcząc zawiłe sieci z tych nitek. Niektórych nie przecinał, inne ciął na kawałeczki. Gdyby chciał niszczyć wszystkie za bardzo by się zmęczył...
Teraz poruszał się wąskim korytarzem. Ściany pomalowane były na nieprzyjemny, zielonkawy kolor, no i wszędzie porozwieszano plakaty. "Bądź dawcą krwi", "Dajesz szpik, dajesz życie", "Tran", "Witaminy", "Zaćma oka", "Chroń się przed udarem". Przy każdych białych drzwiach stały plastikowe krzesełka, a przy niektórych wielkie butle z wodą. Wszędzie roznosił się nieprzyjemny zapach, coś jakby zioła, pomieszane z ziemniakami i... chorobą. No tak... W końcu był to szpital. 
Minął pana w garniturze z rozdartą koszulą i czerwonymi plamami na całym ubraniu. Obok dosłyszał plotki dwóch, młodych pielęgniarek. Gdzieś daleko ktoś krzyczał. Otworzył drzwi. Na wąskim łóżku leżała stara kobieta. Z rąk ciagnęły się jej wąskie rureczki, a przy głowie pikał mały monitorek. Na ekranie płynęła zielona fala. Staruszka miała siwe włosy i zmęczone, niebieskie oczy. Twarz wykrzywiał jej grymas bólu. Powędrował wzrokiem po sali. Jest. Do nadgarstka miała przywiązaną białą nitkę. Ciekawe gdzie był jej drugi koniec? Chłopiec nie znał zasady przez którą ludzie, przywiązani do nitki spotykali się. Gdyby przywiązać jeden koniec do sklepikarza, a drugi do gwiazdy Hollywood, na pewno by się spotkali. Ale nikt o tym nie wiedział. Nie wiedziała o tym "biała" dziewczynka, nie wiedział chłopiec.
Po policzku kobiety spłynęła łza. Chłopiec szybkim ruchem ręki przeciął nić, bo tak mu się podobało. W tej samej chwili monitorek wydał z siebie pisk,a  zielona fala zamieniła się w podłużną kreskę.
. . .
Pan Tomasz miał błyszczącą łysinkę, coś na wygląd włochatych, siwych pasków nad uszami i zabawną jasną bródkę. Całą twarz miał obsypaną zmarszczkami, tymi od śmiechu i tymi od smutku. I chociaż liczył sobie sporo lat, oczy ciągle spoglądały figlarnie, jak spoglądały kiedyś. Słowem, w starym ciele, młody duch!
Staruszek siedział sobie na przedpotopowym fotelu i z zaciekawieniem wyglądał przez okno. Firanki spokojnie kołysały się na wietrze, a słońce odważnie wdzierało się do mieszkania. Oświetlało każdy jego kąt, zaczynając od staroświeckich mebli, kończąc na przesiąkniętych starością dywanach i obrazach. Potężna szafa stała tuż przy drzwiach, a od niej ciągnęły się różne kredensy i szuflady. Po drugiej stronie stała sofa w szare paski, a na środku pokoju malutki stoliczek okrążony drewnianymi krzesłami. Nie wolno zapomnieć również o wielkim zegarze, wybijającym wciąż ten sam rytm TIK, TAK, TIK, TAK...
Pan Tomasz obserwował wszystko co mógł zaobserwować z drugiego piętra kamienicy. Najpierw słuchał śmiechów rozbrykanych dzieci, co sprawiało mu wiele radości. Miło było powspominać stare dobre czasy... Po chwili przeniósł wzrok na sąsiadkę, drepczącą z pieskiem. Filuś obwąchiwał uważnie trawkę i zastanawiał się czy jest ona warta jego uwagi.
-Filek! Do domu!- denerwowała się kobieta.
Ten spojrzał na nią niezadowolony, po czym zaczął warczeć na chihuahuę umięśnionego mężczyzny. Na sam ten widok pan Tomasz roześmiał się cicho. Wielki Bernardyn starzejącej się kobiety, kontra malutki pieseczek masywnego faceta, będzie się działo! Jednak nie zdarzyło się nic.
Po kilku minutach na chodnik wkroczył pan Michalak, kierownik budowlany. Pchał przed sobą wózek, na którym siedziała jego przyszła żona. Pół roku temu zdarzył się wypadek, kobietę potrąciło auto, a Michalak uratował jej, no cóż... życie. W ten sposób para poznała się, a po długim, jak dla nich okresie, zaręczyła.
"I to jest prawdziwy chłop!" pomyślał pan Tomasz. Oboje uśmiechali się do siebie szczęśliwi, to znaczy Michalak i owa kobieta. A pan Tomasz? Jego żona miała wrócić lada moment, ale kiedy, tego nie wiedział. Zegar wybił dwunastą. Ozdobna wskazóweczka przesunęła się leniwie, prawie niezauważalnie, a donośny gong z lekkim opóźnieniem dotarł do uszu staruszka. Dotarł kiedy dotarł, ale gdy to uczynił w głowie pana Tomasza zrodziła się myśl: Herbatka  z cytrynką. Napar, który według dziadków, jest lekarstwem na wszystko. Staruszek wstał i wolnym krokiem wszedł do kuchni. Było to malutkie prostokątne pomieszczenie pomalowane białą farbą i obłożone w niektórych miejscach śliskimi kafelkami.  W drewnianej szafeczce stały dwa rzędy różnego rodzaju kubków, zaczynając od "Najlepszy dziadek na świecie", kończąc na "I love lemon". Staroświecki czajnik buchnął białą parą i zagwizdał wesoło. Po chwili w małym niebieskim kubeczku pojawił się pomarańczowy płyn, kawałek cytrynki i jedna czubata łyżeczka cukru. Po kilku dłuższych chwilach pan Tomasz znów siedział w fotelu (tym razem z herbatką). Co się działo teraz za oknem? Jakaś mała dziewczynka w białej sukience biegała w tą i z powrotem i chyba (czy go oczy nie mylą?) obwijała wszystko i wszystkich białą nitką.
-Ech... Te dzieciaki...- pan Tomasz wyciągnął się w fotelu i z zainteresowaniem przyglądał się dziewczynce.
"Ciekawe dlaczego ludzie nie zwracają uwagi na to dziecko?". I faktycznie... Nikomu nie przeszkadzały figle dziewczynki, co było dość dziwne, gdyż ludzie w tych czasach są nadzwyczaj... przewrażliwieni. Przecież nawet on zwróciłby uwagę na dziecko, gdyby to obwiązywało jego nadgarstek sznurkiem! No cóż... nie miał siły zastanawiać się nad tym dłużej. Wyciągnął się i uśmiechnięty pociągnął łyk herbaty. Wtem usłyszał huk drzwi uderzanych o framugę i delikatny stukot nóżek. Kto to był? "Biała" dziewczynka.

3 komentarze:

  1. Hahaha nie ma za co :D
    Po prostu piszesz świetnie i to to zmotywowało Cię do dalszego pisania ;)
    Zaczynam się bać tej 'Białej' dziewczynki...
    No ale dobrze ze jest jeszcze chłopiec :D
    A może oni kiedyś się spotkają?
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na część dalszą!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Awards na mim blogu :http://qwerty-qwerty-blog-o-mnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Już się biorę za pisanie.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń

Jeżeli już przeczytałeś posta to migiem go skomentuj!
A jeśli już to zrobiłeś to z góry dziękuję! :)
Nie mam nic przeciwko spamom. Tylko muszą być to porządne spamiki, to jest komentarz plus reklama bloga.
Pozdrawiam Sia Siaa :-)