Czeeeeść :)
Ostatnio ciągle widzę posty o tym, że miasta są ponure i brzydkie (też tak uważam), ale... Takiej mi, robi się trochę smutnawo, jak widzi to czarno na białym. Wszystkie te opinie są dobijająco prawdziwe, ale nie byłabym sobą - albo i bym była - jakbym nie spróbowała uratować imienia miast. Zwłaszcza mojego, zadymionego, śmierdzącego i brudnego.
Mieszkam sobie w dziesięciopiętrowcu. Nie mam nic do tych wielkich betonowych kloców. No bo co można mieć do betonowych kloców? Nie ich wina, że powstały. W takim bloku jest jakieś 130 mieszkań. I teraz wyobraźcie sobie, że na osiedlu jest 10 takich bloków. 1300 mieszkań na przestrzeni kilkuset metrów kwadratowych. Tyle mieszkań, a ile ludzi!
Pomyśleć, że na swoim osiedlu znam niewielki procent z tych wszystkich ludzi. Ciągle mijam obce twarze, różne charaktery, czasem trafi się ktoś komu mogę otwarcie powiedzieć "czeeeść!"- bo go znam. W moim bloku kojarzę wielu ludzi rozmawiałam z niewieloma. Słyszałam o jakiś 20... Chociaż i tak im wszystkim mówię dzień dobry. Nauczyłam się, że każdego w moim bloku muszę przywitać. 70% to ludzie, których nie znam, ale co tam! To co do tej pory napisałam, wydaje się jednym wielkim minusem - wiem, ale doszłam do wniosku, że blok (ten wielki klocek) może być nawet ciekawy.
 |
Moje miasteczko |
Na drugim piętrze (piętro nade mną) mieszka... ktoś. Jedna wielka niewiadoma. Możliwe, że widziałam tego człeka na oczy, ale nie mogę być tego pewna. Po prostu NIE wiem kto tam mieszka. W moim domu krążą legendy o owym ludziu. Przynajmniej raz w miesiącu musi on coś wiercić. Nie wiem ile razy ten człowiek trzymał w swych rękach wiertarkę, wiem, że ja słyszałam ją już setki razy. Ciągle tylko wierci, wierci, wierci i wierci.
Może robi sobie co miesiąc remont? Może w dzieciństwie był biedny, jego ojciec pracował w jakimś tam zakładzie. Jako jedyny nie miał wiertarki? Dzieci śmiały się z jego ojca : bezwiertus. Chłopak dostał urazu i jego jedynym celem w życiu było zdobycie wiertarki? Aż w końcu zarobił sobie na nią i wierci, wierci, wierci aż do swojej śmierci?
Może jest jakaś choroba, która każe ludziom używać wiertarki?
Może ten człek ma niezdecydowaną żonę której ciągle nie pasuje położenie półki na książki? I co miesiąc zrywa się z fotela i mówi " Ach! Ja nie wytrzymam. Musimy gdzie indziej dać tę półkę"?
Może ten sąsiad po prostu szpanuje swoją wiertarką? Nie wiem. Ale miło snuć sobie bajki. ^^
Wiecie ile ludzi dziennie przewija się pod takim blokiem? Zwłaszcza jeśli za rogiem jest sklep? Ja nie wiem. Ale na serio: wiecie? To nie jest pytanie retoryczne.
W każdym razie taki grajek jak ja, musi sobie ćwiczyć. Jest lato upał otwieram sobie okno. A potem okazuje się, że całe osiedle wie, że w tym bloku mieszka "flecistka". Jakiś facet się pyta to Ty grasz na flecie?". Obca Ci dziewczynka, gdy wspominasz, że chodzisz do Szkoły Muzycznej mówi "A więc to Ty tak grasz". Koleżanka z klasy "słyszałam jak wyrzucałam śmieci, że grałaś melodyjkę do Harego Pottera", albo "ludzie stają pod oknami i słuchają" i to jest strasznie miłe. Być takim tajemniczym grajkiem bez twarzy, czymś co po prostu musi być. :)
Często w nocy nie zamykam okna. Nawet nie wiecie o czym ludzie potrafią gadać. Zwłaszcza Ci opici... Nie to nie jest plus, wiem ale czasem zabawnie jest podsłuchać "co w trawie piszczy". Heh. Jak byłam mała strzelałam do takich ludzi z pistoletu na wodę i chowałam się za firanką :)
Smutne jest to, że pewną osobę spotkasz raz - i nigdy więcej. Czasem drogi takich ludzi splatają się, ale to dzieje strasznie rzadko. A nawet jeżeli to często nie zdajemy sobie sprawy, że już tego ktosia widzieliśmy. Kiedyś jechałam autobusem, wyjmowałam bilet z plecaka. Koło mnie stał sobie chłopak (liceum, studia?). Ubrany na czarno, słuchawki w uszach, patrzy gdzieś w dal. Raczej nie wyglądał sympatycznie, wręcz jakby żył w innym świecie. Autobus skręcił i leeeeecę do przodu. Pewnie wpadłabym na tę budkę (czy co to tam jest) kierowcy. A tu ten chłopak szybko jak błyskawica wyciąga rękę do przodu łapie mnie i znów gapi się w dal. Wymamrotałam jakieś "dzięki". I poszłam. Strasznie dziwny był ów "czarny" koleś, ale smutno mi było, że raczej nigdy go już nie spotkam, a nawet jeżeli to nie poznam, że to on. Nie będę mogła zobaczyć czy zawsze słucha muzyki i gapi się w okno. To smutne, naprawdę. Ale też wesołe - mogę sobie wymyslić historię o owym człowieku tajemnicy.
 |
Centrum miasta. Na tym zdjęciu wyszło niezwykle imponująco.
Ciekawe na co czekali Ci ktosie na przystanku??? |
I to tyle. Mam nadzieję, że nie padliście z nudów. Miasto to taka ogrooomna karykatura, ale i karykatury mają swój urok - co nie? Coś za długi ten post, ale co zrobić. Nie moja wina, że pewien blog pisał o swej "Litwie" i natchnął mnie by napisać o mojej śmierdzącej i szarej Litwie. Może się ów ktoś domyśla o kim piszę ;) A tak w ogóle dużo ktosiów dzisiaj ^^
Pozdrawiam: STASIA